Dominika Smoleń dała mi się poznać jako autorka, której głowa wypełniona jest ciekawymi pomysłami. Miałam przyjemność zacząć poznawać jej twórczość od książki Serce na sprzedaż, a ta zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Szczególnie, że autorka lubi spektakularne zakończenia i nie pozwala dzięki temu o sobie zapomnieć długie godziny po skończonej lekturze.
30 maja 2020 roku nakładem Wydawnictwa Dlaczemu ukazała się kolejna książka autorki o słodkim tytule Candy. Jeśli jesteście ciekawi, czy mi się książka podobała, zapraszam na recenzję.
Maja jest młodą, ambitną dziennikarką, która nie boi się zawodowych wyzwań. Wkrótce otrzymuje zlecenie, by przeprowadzić wywiad z Zetem – raperem, którego uwielbia i którego bardzo chciałaby poznać. Dziewczyna nie może doczekać się spotkania sam na sam, jednak w momencie, w którym przekracza kulisy, wszystko dzieje się nie tak, jak powinno.
Zet – a właściwie Kuba – to chłopak, który z pozoru ma wszystko: pieniądze, udaną karierę i inną dziewczynę każdej nocy. Brakuje mu jednak miłości, przez co odczuwa głęboką samotność. Zet nie spodziewa się, że niebawem cały jego świat stanie na głowie. Kiedy losy tej dwójki bohaterów skrzyżują się, nic już nie będzie takie jak dawniej. Pytanie tylko, czy chemia i namiętność są w stanie sprawić, że w życiu Mai i Kuby w końcu nastąpi happy end?
Swoją recenzję zacznę od pochwalenia pomysłu na okładkę. Zupełnie nie oddaje ona tego co jest w środku, ale okładka mi się podoba i bym jej nie zmieniła. I co najważniejsze, super wychodzi na zdjęciach, co musicie mi przyznać. Kilka kartek i ramka i wyszła super sesja. A jak jest ze środkiem? Tu mam mieszane uczucia. Ale o tym napiszę Wam niżej. W skrócie mogę napisać, że jest to lektura łatwa, lekka i przyjemna, a Dominika zakończyła ją tak jak lubię, czyli totalnie mieszając mi w głowie. To zakończenie jest tak niespodziewane, że aż mnie zatkało z wrażenia. Ale zanim do zakończenia dojdziecie, to napiszę Wam czego możecie się spodziewać.
Maja jest miłą i sympatyczną dziewczyną. Uwielbia pisać i kocha rap. Ma przeprowadzić wywiad ze słynnym polskim raperem Zetem. Nic trudnego pomyślicie, ale w praktyce okazuje się to sporym wyzwaniem.
Zet jest miłym chłopakiem z sąsiedztwa i tak go autorka przedstawiła. Mimo tego, że rap nie należy do grzecznej muzyki, a sam wygląd chłopaka pokazuje, że on również grzeczny nie jest, to autorka zrobiła z niego takie trochę ciepłe kluchy. Zabrakło mi w nim męskości i drapieżności. Ale to mi zabrakło. Maja jest nim oczarowana.
Tych dwoje ma się wyraźnie ku sobie, ale pojawiają się pewne okoliczności, które stawiają znak zapytania nad ich wspólnym losem. Osobiście, gdybym była w takiej sytuacji jak Maja, to bym nie dała za wygraną. Ale to jest typowy przykład wkurzającej bohaterki, która wie najlepiej wszystko. I lubi robić z siebie cierpiętnicę. Nie znacie tego pojęcia? Już wyjaśniam. Cierpiętnica to taka osoba, która usuwa się w cień i przy okazji w kącie sobie płacze lub ucieka na drugi koniec świata przed swoją miłością. Ona wie, że tak będzie lepiej. Chce uszczęśliwić na siłę drugą osobę i uważa, że swoim zachowaniem postępuje właściwie. A guzik prawda. Rani siebie, rani drugą osobę. Ale ona musi. Bo się uparła. Bo tak będzie lepiej. Jak ja nie lubię osób, które robią głupoty twierdząc, że WŁAŚNIE TAK BĘDZIE LEPIEJ. Bo nigdy nie jest.
W między czasie pojawiają się dość niespodziewane okoliczności, bardzo przykre dla Mai, ale ona oczywiście usunęła się w cień, więc musi radzić sobie sama. A co robi Zet? Daje jej czas. Może z pół roku. Potem będzie jej szukał. Kolejny mądry. Oni oboje powinni zastanowić się czego chcą, ponieważ są mega wkurzającą parą.
Książka napisana jest jednak ciekawie, choć jak dla mnie jest mocno przewidywalna. Ale z drugiej strony czytelnik może mieć wrażenie, że jedzie kolejką zbudowaną z ludzkich emocji. Raz jest słodko, aż do przesady, a niekiedy czara goryczy zostaje przelana aż za mocno. Myślę, że właśnie to spowodowało, że mam mieszane uczucia. To nie jest tak, że mi się nie podobało. Tylko jest we mnie wiele sprzecznych emocji co do treści, sytuacji, bohaterów i ich zachowania, że momentami sama nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Dlatego po przeczytaniu książki, odłożyłam ją na kilka dni i dopiero po tym czasie napisałam recenzję.
Teraz gdy tak myślę o całości na trzeźwo i poznałam to szokujące zakończenie, to muszę przyznać, że wyszło całkiem fajnie to wszystko. Myślę, że to co autorka pokazała na końcu miało duży wpływ na moje spojrzenie na całość powieści. Gdyby nie było tego zdarzenia na końcu, to moja opinia byłaby inna. A tak po sporej dawce słodyczy, zapitej bardzo kwaśną lemoniadą i tak na przemian, zostaje mi zaserwowany na sam koniec kubeł zimnej wody na głowę. I wiecie co? Podoba mi się to. Jednak żeby ocenić książkę, trzeba koniecznie przeczytać ją do końca, ponieważ wystarczy kilka zdań na końcu, by zupełnie inaczej spojrzeć na całość publikacji. A scena końcowa moim zdaniem bardzo uratowała całość.
Zastanawiam się czy te wszystkie odczucia względem treści nie są celowym działaniem autorki. W końcu książka ma dostarczać emocji i wrażeń. Jak nie dostarcza, to najzwyczajniej w świecie jest do bani. A tu wrażeń miałam, aż nad to. Ciekawe....
Czytaliście Candy?
Nie czytałam, ale po Twojej recenzji chętnie po nią sięgnę. Lubię takie historie czytać między cięższymi kryminałami. :D
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze ani jednej książki tej autorki, ale słyszałam, że lekko i łatwo się ją czyta. Czasem tak jest z niektórymi książkami, że jak czytasz to Cię nie porywa, a na koniec stwierdzasz, że jednak jest ok :)
OdpowiedzUsuńOkładka faktycznie inna niż większość tego typu książek. Nie spotkałam się jeszcze z książkami tej autorki.
OdpowiedzUsuńnie pasują mi takie historie, ogólnie okey, motyw Romea i Julii jest zawsze dobrym pomysłem na fabułę, ale wydaje się już dość wtórny
OdpowiedzUsuńMasz rację książka ma to do siebie że powinna rozwijać w nas wyobraźnię jak rozwijać nasze doznania.
OdpowiedzUsuńNie czytałam, choć o niej słyszałam. Niestety dla mnie już po recenzji (nie tylko Twojej) wydaje się za bardzo przewidywalna, bym po nią sięgnęła.
OdpowiedzUsuńZnam autorkę, jednak nie czytałam żadnej książki jej autorstwa. Nie ciągnie mnie do jej książek i nie wiem dlaczego
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce, ale przyznam że gdy przeczytałam tytuł od razu skojarzył mi się z piosenką Quebonafide i Klaudii haha :p
OdpowiedzUsuń