Piękna i przyciągająca wzrok okładka i zielone drzwi, za którymi skrywa się tajemnica. Czy odważysz się je otworzyć i wkroczyć do świata Kamili Majewskiej? "Za zielonymi drzwiami" to powieść, która skradnie Wasze serce, jestem o tym przekonana.
Bogactwo, kariera, wielkie miasto i wygodne życie - czy może cicha prowincja, gdzie życie toczy się wolniej?
Ania, szefowa działu reklamy w dużej firmie, dowiaduje się o spadku, który pozostawił jej szef i przyjaciel, Kazimierz. Bohaterka ma wybór: przejęcie ważnego stanowiska i udziałów w firmie albo odziedziczenie tajemniczego gospodarstwa. Anna musi podjąć trudną dla siebie decyzję. Do tej pory stawiała na karierę, a sama myśl o mieszkaniu na wsi przyprawiała ją o mdłości.
Ale może warto sprawdzić, co kryje się za zielonymi drzwiami domu, który miałaby odziedziczyć?
Czy Anna odważy się postawić wszystko na jedną kartę i rozpocznie nowe życie, z dala od personalnych rozgrywek korporacji, w której czuła się tak dobrze? Czy posłucha rad mężczyzny, z którym ma romans - może raczej podejmie wyzwanie, jakie rzuca jej los i odważy się przejąć odrestaurowaną stodołę, mały domek, stajnię i dużą połać ziemi? A może za zielonymi drzwiami kryje się coś jeszcze?
Może... prawdziwa miłość?
"Za zielonymi drzwiami" Kamili Majewskiej to pełna oryginalnych postaci i nieoczekiwanych zwrotów akcji powieść o trudnych wyborach i życiowych rozterkach. Powieść, która pokazuje, jak bardzo los może być przewrotny.
Ci z Was, którzy czytają mojego bloga, wiedzą, że nie często pojawiają się u mnie recenzje książek obyczajowych. To nie tak, że ich nie czytam, bo moja biblioteczka skrywa prawdziwe obyczajowe perełki. Tak się natomiast złożyło, że ostatnio częściej sięgam po inne gatunki literackie. Gdy dostałam propozycję objęcia patronatem medialnym książki Kamili Majewskiej "Za zielonymi drzwiami" miałam wątpliwości, czy to dobry pomysł. Ale jak książkę przeczytałam, to wszystkie wątpliwości odpłynęły w dal, a na moich ustach zagościł uśmiech. Ten debiut literacki przypadnie Wam do gustu i koniecznie musicie go przeczytać. Warto.
Są takie osoby, dla których praca jest najważniejsza. Mogą spędzać w niej całe dnie i wieczory, a nawet pracować w weekendy. Nie mają zobowiązań rodzinnych, a pracoholizm jest ich stylem życia. I niektórym się to opłaca. Ani opłaciło się bardzo. Zawsze była ambitna i przez to została dostrzeżona. Gdy umarł jej szef Kazimierz, okazało się, że zostawił Ani spadek. Mężczyzna nie miał rodziny, a jej namiastką była dla niego koleżanka z pracy. Testament jest dziwnie skonstruowany, ponieważ Ania ma dwa wyjścia - albo dostanie część udziałów w firmie, w której pracuje, albo otrzyma posiadłość na wsi. Z tym, że żadna z ofert się ze sobą nie łączy i aby otrzymać jedną, należy zrezygnować z drugiej. Co więcej, jeśli Ania wybierze zatrzymanie domu, to musi zupełnie zrezygnować z pracy w firmie. Na podjęcie decyzji ma trzy miesiące.
Oferta kusząca, a dla osoby zafiksowanej na punkcie pracy, wybór jest jasny. Ale zanim Ania go dokona, postanawia pojechać na wieś, by sprawdzić co takiego Kazimierz zostawił jej w spadku. A tam doznaje szoku. Myślała bowiem, że to będzie stary dom do remontu, a okazuje się, że trafia do wiejskiego raju. Posiadłość położona jest w malowniczej scenerii na rzeką, niedaleko jest jezioro, a kobieta dodatkowo w spadku otrzyma konie. Na pozór prosta decyzja, o rezygnacji z domu zaczyna Ani ciążyć. Tym bardziej, że na miejscu poznaje kogoś, kto powolutku, ale skutecznie zaczyna wkradać się do jej serca.
Książka jest cudowna, a bajeczna sceneria polskiej wsi dodaje jej niezwykłego uroku. Autorka ma talent do szczegółowych opisów, dzięki czemu bez problemu wyobraziłam sobie miejsce, w którym nasza bohaterka mogłaby zamieszkać. I muszę przyznać, że sama chciałabym zamieszkać w takiej posiadłości.
Całość czyta się przyjemnie i jak na debiut, autorka poradziła sobie wyśmienicie. A przynajmniej mnie zauroczyła i sprawiła, że z przyjemnością sięgnę po kolejne jej publikacje.
Ponadto cieszę się, z pozytywnej decyzji dotyczącej patronatu. Mieć pod swoimi skrzydłami taki tytuł, to prawdziwa przyjemność.
"Za zielonymi drzwiami" to prawdziwa gratka, dla fanów powieści obyczajowych z wątkiem miłosnym. A także przyjemnych opowieści z happy endem. Choć zazwyczaj muszę się do czegoś przyczepić, to tu nie mam do czego. A książkę gorąco Wam polecam i mam nadzieję, że po nią sięgnięcie.
Za możliwość przeczytania książki oraz objęcia jej patronatem medialnym bardzo dziękuję wydawnictwu Szelest.
Czuję się zaciekawiona tą historią. Będę szukać tej powieści
OdpowiedzUsuńBrzmi interesująco, dobrze że premiera już niebawem. :)
OdpowiedzUsuńCiekawy patronat, gratuluję! Będę czytać :)
OdpowiedzUsuńMam na oku tę książkę, po tym jak ostatnio o niej opowiadałaś chętnie sama przeczytam
OdpowiedzUsuńLubię przyjemne powieści z happy endem. Rzadko sięgam po ten gatunek, ale na tę wyjątkowo mam ochotę.
OdpowiedzUsuńOkładka totalnie mnie urzekła. Jest przepiękna. Sama fabuła też brzmi interesująco, więc z przyjemnością zapoznam się z tym tytułem.
OdpowiedzUsuńJuż sam tytuł sprawia, że włącza się wyobraźnia, co też nas czeka za tymi zielonymi drzwiami, niczym w zaczarowanym ogrodzie. ;)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie. Okładka jest w moim ukochanym kolorze i rzuca mi się w oczy od kiedy po raz pierwszy ukazała się w sieci. Gratuluję patronatu!
OdpowiedzUsuńChętnie zapoznam się z tym tytułem. Lubię takie klimatyczne powieści obyczajowe. Nno i te drzwi na okładce wyglądają tak zapraszająco.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawi mnie ten debiut. Powieść w planach.
OdpowiedzUsuńNie znałam wcześniej tej książki. Raczej na nią się nie skuszę, jednak gratki, że objęłaś ją patronatem!
OdpowiedzUsuń