Zastanawiałaś się kiedyś jak pachnie rozkosz? Czy ma swój zapach, czy można go opisać? Oczywiście na pewno zerknęłaś się już wielokrotnie z rozkoszą cielesną, chociażby poprzez zjedzenie czegoś dobrego(czekolada to zawsze jest rozkosz dla mojego podniebienia!!!), ale mi bardziej chodzi o tę zmysłową jej formę. Dla mnie rozkoszą są piękne zapachy, którymi się otaczam... Zapachy nieoczywiste, trochę nietuzinkowe, ale na pewno takie, które zawładną moim zmysłem węchu choć na chwilę i nie pozwolą mi przejść obok niego obojętnie.
Znasz taki zapach? Jakie wrażenia na Tobie wywołuje? Uwielbiam np: pięknie pachnące kosmetyki, bo oprócz zadania pielęgnacyjnego sprawiają, że moje zmysły się relaksują, a ja po takiej pielęgnacji jestem rozanielona i rozpieszczona- a uwielbiam taka być. Myślę, że Ty również. Mam rację?
Niedawno miałam przyjemność wziąć udział w bardzo ciekawym projekcie i dostałam do przetestowania trzy peelingi do ciała i miałam je ze sobą porównać i napisać o tym post. Nie prostszego pomyślałam. Zadanie okazało się dużo bardziej skomplikowane, bo działanie i zapachy tych kosmetyków tak mnie oczarowały, że najchętniej określiłabym je jednym słowem: REWELACJA. Ale post na blogu nie może tak wyglądać, dlatego dziś chciałabym Wam opisać moją przygodę z zawartością magicznej paczuszki od Nature Queen .
Nature Queen to nic innego jak Matka Natura. Znajdziesz w ofercie tej marki wiele cudownych i przepięknie pachnących kosmetyków. A są tu oleje o różnych właściwościach poprawiających zarówno wygląd skóry jak i włosów czy paznokci. One nie koniecznie pięknie pachną, ale na pewno czynią cuda. Są także masła do ciała, peeling, olejki, oleje czy bardzo ostatnio modne hydrolaty, to tylko kilka propozycji, dzięki którym już dziś i Ty możesz dostać Królową Pielęgnacji. Królową Naturalnej Pielęgnacji:) Zapraszam Cię do świata Nature Queen i opowiem Ci dziś o trzech cudownie pachnących peelingach, które miałam przyjemność przetestować.
W pięknie pachnące paczuszce znalazłam trzy peelingi :
- Imbir z linii Rozgrzewająco-ujędrniającej
- Bambus z linii Regenerująco-kojącej
- Jagody Acai z linii Antyoksydacyjnej
A także małą niespodziankę, którą pokażę Ci na końcu:)
Moja Kochana, chciałabym przedstawić Ci peeling, który oczarował mnie najbardziej jako pierwszy. Imbir, bo o nim mowa. Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że nie lubię imbiru. Nigdzie. Nie lubię jego zapach, smaku. Nie lubię go i tyle. Gdy dostałam ten peeling, to bałam się strasznie, co to będzie? Jak go przetestuję? Rzeczywistość jednak okazała się dla mnie bardzo łaskawa, bowiem on nie pachnie imbirem. Jak zatem pachnie? Jak mój ukochany cynamon. Jestem wielką fanką wszystkiego co korzenne i cynamonowo-słodkie. A ten peeling pachnie jedzeniowo, ciasteczkowo, słodko i magicznie. Dokładnie jak mój ukochany cynamonowy kołacz węgierski. Czujesz już ten zapach? A wyobraź sobie peeling o takim zapachu, który nakładasz na ciało i delikatnymi kolistymi ruchami go rozprowadzasz. I rozprowadzasz ten piękny zapach po swoim ciele. Magia. A co najlepsze, ten zapach pozostaje z Tobą długo długo po użyciu peelingu.. Magia razy dwa!!!
Peeling do ciała z linii Ginger, to produkt który powstał z połączenia soli, ekocertyfikowanego masła Shea, olejku ze słodkich migdałów, oleju jojoba oraz drobinek cynamonu. Mimo tego, że jest to peeling solny, to jego drobinki są dość duże-jestem przyzwyczajona do mniejszych w tego typu produktach. Peeling jest jednym z tych "olejowych" jak zwykłam to nazywać. Czyli po aplikacji zostawia na ciele warstwę olejku, która zabezpiecza skórę przed utratą wody, dodatkowo odżywia ją i nawilża.
Peeling zamknięty jest w plastikowym słoiczku o pojemności 250 ml. Sam kosmetyk jest bardzo wydajny. Łatwo się rozprowadza, łatwo zmywa. Drobinki soli rozpuszczają się w kontakcie z ciepłą skórą. To co się nie rozpuści szybko można zmyć pod strumieniem wody. Peeling ma kolor cynamonowy. Jego drobinki skutecznie, ale delikatnie usuwają martwy naskórek, pozostawiając skórę jedwabiście gładką. Peeling Ginger należy jednak do takich średnich zdzieraków, ale w moim przypadku zrobił dobrą robotę. A nawet jakby nie zrobił, to za zapach zgarnia wszystkie punkty i dostaje ocenę celującą. Bardzo chętnie wypróbuję inne produkty z tej linii zapachowej, bowiem już wiem, że jest świetna.
Zerknęłam sobie na cenę w sklepie i 24.99 za kosmetyk z dobrym składem i o takim kuszącym zapachu to dobra cena.
Peeling do ciała z linii Jagody Acai ma ze wszystkich trzech kosmetyków najdelikatniejszy zapach , którego nie umiem Ci opisać, byś go sobie mogła wyobrazić. Na pewno jest ładny i mi się podoba. Lekko słodki, delikatnie perfumowany. Ten peeling został stworzony z myślą o głębokim oczyszczaniu skóry. Kryształki soli jodowo-bromowej zostały połączone z drobinkami owoców, tak by jeszcze skuteczniej i dokładniej usuwać martwy naskórek i wygładzać ciało. Dodatkowo w peelingu został umieszczony olej Macadamia i masło Shea.
Peeling również jest "olejowy" i nie trzeba nakładać po jego użyciu balsamu. A jak zachowuje się w kontakcie ze skórą? Bardzo przyzwoicie. Również należy on do średnich zdzieraków, ale z moją skórą, a raczej martwym naskórkiem poradził sobie znakomicie. Peeling Jagody Acai ma bardzo delikatny zapach, jednak liczyłam, że będzie on ze mną długo, tak jak wersja Imbirowa , ale jego woń szybko ulatnia się ze skóry. Trochę szkoda, bo zapach ma ładny.
Opakowanie 250 g. Kolor taki jaki ma sól, ale z ciemnymi drobinkami. Sól w kontakcie ze skórą topi się, jednak drobinki owoców już nie. Trzeba dokładnie je wypłukać z zakamarków ciała, bo potrafią tam zostać i przy wycieraniu się ręcznikiem okazuje się, że na ciele zostało ich dość dużo. Dlatego średnio lubię takie peeling. Ten kosmetyk mimo właśnie tej drobinkowej niedogodności sprawdził się u mnie również dobrze co Imbir i na ciemne drobinki przymykam oko, a skupiam się na przyjemności użytkowania. A drobinki po prostu dłużej spłukuję i tyle.
Koszt 24,99. Również w serii Jagody Acai są inne kosmetyki, którymi możesz uzupełnić swoją codzienną pielęgnację.
Ostatnim peelingiem, który miałam przyjemność przetestować jest wersja Bambusowa. Ten kosmetyk jest bardzo podobny do poprzedników, ale różni się zapachem, a raczej tym, że jest to zapach bardzo mocno perfumowany. Mi się on bardzo podoba, choć nie przebije Imbiru. Natomiast moja mama uznała, że jej hitem jest własnie ten cudak. I ten zapach choć mocno perfumowany, to jeśli chodzi o trwałość na skórze, to jest gdzieś po środku między Imbirem a Jagodami Acai.
W składzie kosmetyku mamy kryształki soli jodowo-bromowej i masło Shea. Peeling jest "olejowy", tak jak dwie propozycje wyżej. Po jego użyciu skóra jest mocno natłuszczona ale i dobrze odżywiona i bardzo gładka. Średni zdzieracz czyli tak samo jak reszta, ale robi dobrą robotę. Skutecznie usuwa martwy naskórek pozostawiając skórę gładką i miękką. Opakowanie kosmetyku to 250 g kolor, jego kolor lekko zielonkawy- kolor oliwy. Z tych trzech propozycji zauważyłam, że wersja bambusowa najszybciej się topi na skórze i w pojemniczku. A przecież otwarte są tyle samo czasu.
Koszt 24.99. Oczywiście również możesz sobie skomponować swoją codzienną pielęgnację o tym zapachu, bo Nature Queen ma kilka kosmetyków bambusowych w tej serii.
Podsumowanie :
Muszę Ci się przyznać, że do tej pory wybierałam raczej peelingi cukrowe, bo po solnych potrafiła mnie piec skóra. Gdybym miała ranki, to w kontakcie ze skórą sól faktycznie mogłaby dawać takie odczucie, ale nie miałam nic takiego. Dlatego peelingów solnych unikałam. Podczas używania peelingów Nature Queen nie było tego nieprzyjemnego uczucia, co uważam za duży plus. Jeśli chodzi o konsystencję peelingu, to po jego otwarciu bardzo wyczuwalne są drobinki soli. Jak kosmetyk dłużej postoi otwarty, to robi się bardziej płynny. Tak jakby na jego powierzchni zbierał się olejek. Wcześniej tego nie było. Był bardziej zwarty i chyba wolę go w takiej konsystencji. Używałam peelingów bardzo oszczędnie, tak by na jak najdłużej mi starczyły, ale widzę, że trzeba zużywać je szybciej. U mnie w łazience jest ciepło, a peelingi stały cały czas na wannie i sól zaczęła się w nich po prostu rozpuszczać. Działanie wszystkich peelingów jest takie samo. Dobrze usuwają martwy naskórek i zostawiają po sobie przyjemną olejkową powłokę na skórze. Po ich użyciu moja skóra jest wyraźnie bardziej gładka, miękka i odżywiona. Peelingi dla mnie różnią się tylko zapachem i u mnie bezkonkurencyjnie wygrała wersja Imbirowa czyli przesłodki i przecudowny cynamon. Jestem tym kosmetykiem oczarowana najbardziej i już wiem, że linia Ginger zostanie ze mną na dłużej. Mam ochotę na inne produkty z tej serii i chyba już wiem o co poproszę Mikołaja pod choinkę:)
Tak jak obiecałam Ci na początku wpisu, pokazuję jaka niespodzianka była jeszcze w paczuszce. W akcji brało udział 10 blogerek i każda dostała inny prezent. W mojej paczuszce był Olejek z pestek jeżyn. Olejki Nature Queen mają fantastyczne opakowanie, bo jest w nich pompka, co uważam, za wielki plus.
A Ty Kochana co myślisz o tych peelingach? Zapraszam Cię do świata Nature Queen, byś mogła doświadczyć na własnej skórze co to znaczy być Królową Pielęgnacji.
Ładne, tanie i ciekawie napisane. Lubię czytać posty o kosmetykach, a twój jest naprawdę dobrze napisany. ;)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie. Ja też lubię Twojego bloga:)
UsuńNie znam tych produktów. Bardzo fajnie, że się u Ciebie sprawdziły. Ja miałam jeden peeling solny i również po nim skóra była natłuszczona, a raczej tłusta. Niestety nie polubiłam się z tym produktem.
OdpowiedzUsuńA ja właśnie lubię te olejkowe peelingi.
UsuńNie znam tej marki, ale z tego co widze to peelingi fajnie się prezentują.
OdpowiedzUsuńTak to prawda, bardzo są fajne.
UsuńPodoba mi się ich konsystencja. Lubię takie peelingi :)
OdpowiedzUsuńJa może skuszę się na te produkty, a zwłaszcza ten niby imbirowy, ale dopiero gdy moje drobne ranki się zagoją, bo boję się właśnie tego pieczenia, a nie chcę się niepotrzebnie zrażać do tych produktów.
OdpowiedzUsuńObserwuję, pozdrawiam i zapraszam do mnie.
https://akilegna-kib.blogspot.com/2018/12/blogmas1-winter-skin-hair-and-body-care.html
Ranki i peeling solny to nie jest dobry pomysł zdecydowanie.
UsuńBardzo chętnie przetestowałabym ten peeling imbirowy :)
OdpowiedzUsuńMój ulubiony.
UsuńBardzo fajnie napisany wpis, lubię tu wracać😉👋
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńNie znam tych kosmetyków :) Piękne pudełko i kosmetyki również fajnie się prezentują ale to ich wnętrze mnie najbardziej urzekło. Dla mnie zapach jest bardzo ważny. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZapach jest bardzo fajny:)
UsuńWyglądają zachęcająco 👍
OdpowiedzUsuńI są super:)
Usuńślicznie wyglądają, najbardziej interesuje mnie wersja z jagodami acai :)
OdpowiedzUsuńa mój ukochany to Imbir zdecydowanie:)
UsuńBardzo kusi mnie imbir - mam nadzieję, że wkrótce uda mi się go złapać ;)
OdpowiedzUsuńPolecam!
UsuńObecny peeling właśnie mi się kończy, więc chętnie się skuszę. :)
OdpowiedzUsuńZe wszystkich peelingów najbardziej zainteresował mnie ten z imbirem :)
OdpowiedzUsuńI ten jest najfajniejszy:)
Usuń