Anioły są takie ciche
Zwłaszcza te w Bieszczadach
Gdy spotkasz takiego w górach
Wiele z nim nie pogadasz
Najwyżej na ucho ci powie
Gdy będzie w dobrym humorze
Że skrzydła nosi w plecaku
Nawet przy dobrej pogodzie.
SDM "Bieszczadzkie anioły"
Aleksandra Kryszkiewicz wraz z rodzicami prowadzi rodzinną agroturystykę w Polańczyku. Kocha Bieszczady i swoje zajęcie. A gdy tylko ma wolną chwilę chodzi nad Zalew Soliński i tam w swoim tajemnym zaułku rozmyśla lub po prostu delektuje się ciszą. W innych momentach pisze powieść, której zakończenie spędza jej sen z powiek. Z wiernym kotem Luckiem na kolanach i psem Szarikiem obok nogi, lubi siadywać na altanie ogrodu rodzinnej posesji, gdzie pachną pnące róże.
Kiedy do pensjonatu przyjeżdża siostra Oli wraz z mężem i dziećmi, a także przystojny Marco, przyjaciel szwagra, życie dziewczyny zaczyna nabierać rumieńców.
Nabiera go jeszcze więcej, kiedy w drzwiach "Domu na Skarpie" pojawia się Karol, nieco arogancki, ale również atrakcyjny biznesmen z Krakowa.
Wszystko się zmienia i w życiu dziewczyny, tak jak co roku w pensjonacie, następują skrupulatne wiosenne porządki. Kurz w postaci przykrych, traumatycznych wspomnień musi w końcu zostać starty. Jednak czy pozwoli, aby ktoś szczególny jej w tym pomógł?
Czy namówi swoje serce, by zaufało i po raz kolejny zakochało się po bieszczadzku?
Gdy zaczęłam czytać książkę "Wiosenne porządki", jej główna bohaterka od razu skojarzyła mi się z aniołami z piosenki Starego Dobrego Małżeństwa. Cicha, spokojna Aleksandra od urodzenia mieszka w Bieszczadach. Kocha to miejsce, tu jest jej dom, tu mieszka jej rodzina, tu jest jej serce. Ale Olę w Bieszczadach trzymają również bolesne wspomnienia, które nie pozwalają jej opuścić rodzinnego domu. Każdego roku w marcu, jej oczy wypełniają się łzami, serce boli jakby miała zaraz umrzeć, a bolesne wspomnienia powracają, jakby to, co wydarzyło się kilka lat temu, wcale nie było odległym wspomnieniem...
Aleksandra wraz z rodzicami prowadzi mała agroturystykę w Polańczyku, co roku poznaje wiele osób, które pragną wypocząć w bieszczadzkich rejonach i pozwiedzać urokliwe miejsca Zalewu Solińskiego. Ten rok jest wyjątkowy, ponieważ na wakacje do rodziców przyjeżdża jej rodzeństwo. Siostra poślubiła Włocha i od dawna mieszka za granicą. Brat również często nie zagląda w rodzinie strony. Tylko Ola została, by pomóc rodzicom. Wraz z siostrą i jej mężem, do pensjonatu przyjeżdża Marco, któremu piękna Oleńka wpada od razu w oko. Ale to nie koniec adoratorów. W tym roku, w Polańczyku odpoczynku szuka również Karol, z którym nasza bohaterka poznaje się przez przypadek w autobusie. Dwoje mężczyzn i ona jedna. I obu jest zainteresowanych bliższą znajomością. Tylko czy Ola, która co roku przeżywa swoją tragedię na nowo, będzie umiała wejść w związek i zacząć cieszyć się życiem na nowo?
Aleksandra Kryszkiewicz jest pozytywnym duchem, bieszczadzkim aniołem, który ma dobre serce i piękną duszę. Bohaterka od razu skradła moje serce. Pokochałam ją i wiedziałam, że zasługuje na szczęście. Marco, choć wydawał się w porządku, to jakoś od początku mi do niej nie pasował. A Karol? To już inna bajka. Tylko czy będzie umiał poskładać rozbite kobiece serce w jedną całość. Czy uda mu się sprawić, że Aleksandra będzie szczęśliwa? Już dał jej nadzieję, ale czy podaruje coś więcej?
Ania Kucharska pisze tak pięknie, że obok jej książek nie można przejść obojętnie. "Wiosenne porządki" to drugi tom serii bieszczadzkiej, którą zapoczątkował "Dom Beaty". Pierwszy tom był cudowny, nie raz łezka w oku mi się zakręciła jak go czytałam. Tym razem nie jest inaczej. " Wiosenne porządki", to historia o utraconej miłości i bólu. To historia o nadziei, która na powrót napełniła serce głównej bohaterki i sprawiła, że Oli zachciało się żyć i oddychać pełną piersią. Ale również historia o tym, że mimo tego, że się kocha, to związki na odległość nie są dobrym rozwiązaniem. Pozostaje jeszcze rodzinna tajemnica, która może wszystko zniszczyć. Czy Ola w końcu będzie szczęśliwa? Którego z mężczyzn wybierze? I ostatnie, ważne pytanie: czy w końcu będzie potrafiła zaufać na tyle, by ponownie oddać komuś swoje serce?
Książka jest piękna, przepełniona dobrem, miłością ale również smutkiem i bólem. Uwielbiam styl pisania autorki. Wiecie, że ona całe swoje serce włożyła w pisanie tej książki i długo czekała na jej wydanie? Cieszę się, że w końcu się udało. Na uwagę zasługuje również przepiękna okładka, która idealnie pasuje do całości.
Gorąco Wam polecam zarówno pierwszą jak i drugą część Serii Bieszczadzkiej.
Okładka natychmiast mnie pozytywnie nastraja, lubię takie obiecujące dobrą energię książki. :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej serii, ale moje czytelniczki w bibliotece uwielbiają takie serię, więc już zapisuję do uzupelnienia
OdpowiedzUsuńNie słyszałam jeszcze o książkach tej autorki. Jednak po tej recenzji już wiem że z pewnością by mi przypadłą do gustu i jeszcze nazwa serii do mnie przemawia.
OdpowiedzUsuńSporo dobrego słyszałam o tej serii i na pewno chętnie kupię ją jako prezent.
OdpowiedzUsuńjak zaczynasz recenzję od SDM to książkę biorę w ciemno! A tak serio to naprawdę bym się skusiła :-)
OdpowiedzUsuńBardzo ładna okładka, a i sama historia sprawia wrażenie ciekawej, nawet mimo że nie do końca są to moje klimaty literackie.
OdpowiedzUsuńTytuł jest nie na tą porę roku, Mimo to sądzę, że mogę przeczywać ją, a to dlatego że zachęciłaś mnie swoim poste.
OdpowiedzUsuń