"Świat to potworne miejsce. Potwory na ulicach, potwory w domach, potwory w myślach, potwory pod moją skórą.
- To strasznie dużo potworów - wyszeptał.
- Bo nikt ich nie zabija. Tych potworów.
- Może ktoś powinien."
Znakomity debiut łączący w sobie mroczny thriller i nutę romansu.
Współlokatorzy – pogrążona w rozpaczy studentka oraz tajemniczy model. Wstrząsające Warszawą zbrodnie i emocje utrudniające trzeźwy osąd...
Po śmierci siostry, Lana pogrąża się w żałobie oraz nałogu. W końcu sytuacja finansowa zmusza ją do przyjęcia pod swój dach współlokatora. Robert okazuje się wszystkim tym, czego Lana się obawiała. Jest przystojny i charyzmatyczny, do tego ma w sobie mrok, który ją pociąga. Z każdym dniem ich przyjaźń się pogłębia, a jego tajemnice zaczynają wychodzić na jaw. Czy ginący ludzie mają coś wspólnego z kontrowersyjną reklamą Roberta, która rozeszła się echem po całej Polsce?
Morderca zostaje okrzyknięty Warszawskim Diabłem. Lana dostaje obsesji na punkcie jego zbrodni, przekonana, że w jakiś sposób ma z nimi związek. Zagubiona we własnych uczuciach, próbująca wyrwać się ze szponów nałogu, nie wie już, co jest prawdą, a co urojeniami.
W głowie Lany rodzi się najważniejsze pytanie: czy wpuściła mordercę do własnego domu?
Genialna okładka i jeszcze lepszy opis książki. To miał być fenomenalny debiut pisarski. A był? "Potwory pod moją skórą" Maddie Pawłowskiej to duże zaskoczenie. Choć moje wyobrażenie o tej książce było inne, to autorka mnie zaskoczyła. Pozytywnie zaskoczyła.
Wieczorową porą "Potwory pod moją skórą" polecają się na kolację, a porankiem na śniadanie. Chociaż może nic nie jedzcie przed i w trakcie czytania... A do picia tylko wódka... koniecznie z główną bohaterką i jej współlokatorem...
Przerażający obraz ludzi uzależnionych od alkoholu. Ludzi, którzy z każdym kolejnym łykiem tracą cząstkę siebie, aż doprowadzają do tego, że zamiast krwi w żyłach płynie im czysty alkohol. I ich nie zabija. A powinien...
Przerażający obraz ludzi, którzy z każdym kolejnym łykiem odbierają sobie cząstkę człowieczeństwa. Nic się dla nich nie liczy oprócz wysokoprocentowej przyjaciółki...
Przerażający obraz ludzi, którzy robią rzeczy, których nie chcą, sen miesza się im z rzeczywistością, a rzeczywistość z fikcją...
On widzi demony, ona zapija się, ponieważ utraciła kogoś, kogo bardzo kochała. Zamiast pomóc sobie wzajemnie, staczają się na samo dno piekła...
W pewnym momencie zaczynają ginąć ludzie... I albo zabija on, albo ona. Morderca nosi maskę diabła. A może znowu ktoś śni na jawie?
Dobre to było. Całkiem udany debiut z genialnym zakończeniem. Aż zaniemówiłam i ostatnie kilka zdań, czytałam wiele razy, ciągle myśląc, że mam omamy wzrokowe. Dobre to było... Ale na początku byłam zawiedziona, później w duchu się skarciłam, ponieważ autorka musiała zafundować mi mocny wstęp, bym mogła zrozumieć postępowanie Lany i Roberta. Na początku było ciężko, ponieważ nie znoszę ludzi, którzy są alkoholikami. Uważam, że wszystko jest dla ludzi, ale należy przyjemności dawkować sobie z głową. Nie znoszę pijaństwa i uważam, że nikt nikomu do gardła wódki nie wlewał i go od niej nie uzależnił. Nie ma we mnie litości dla ludzi uzależnionych od alkoholu i jeśli nie chcą dać sobie pomóc, to trudno, ich sprawa. Niestety choroba alkoholowa jest straszna, a jej ofiarami nie tylko są osoby chore, ale również ich rodziny.
Lana zaczęła pić, jak umarła jej siostra. Ojciec widząc postępowanie córki, odciął ją od pieniędzy. Dziewczyna chcąc nie chcąc musiała znaleźć współlokatora. Trzeba było wybrać miłą i spokojną studentkę. Ale Lana od dawna zamroczona alkoholem, miała problem z podejmowaniem właściwych decyzji. Jej wybór padł na Roberta, tajemniczego nieznajomego, ale idealnego kompana do picia. Ta znajomość okazała się początkiem jej końca...
Książka jest niepokojąca i przerażająca za razem. Momentami nie wiadomo co jest prawdą, a co wymysłem umysłu pijaka. A jak takie umysły są dwa, oznacza to podwójne kłopoty. Choć oboje uważają się za przyjaciół, to kłamstwo jest nieodłącznym elementem ich znajomości. Karmią się nim w każdej postaci, a wszystko zapijają litrami alkoholu.
A gdzieś między jedną a drugą flaszką ich ciała na moment trzeźwieją. To co po alkoholu wydawało się piękne, na trzeźwo już takie nie jest.
Szczególnie, gdy odkrywa się to, że jedne z nich może być mordercą. A może zabija ktoś inny? I czemu giną ludzie związani z pewną reklamą? Co mają spólnego z tajemniczymi śmierciami Lana i Robert?
Czytając "Potwory pod moją skórą" błądziłam w labiryncie ludzkich myśli, emocji i decyzji. Zazwyczaj były złe, przerażające, ale i tak nie mogłam przestać czytać. Pełna obaw, brnęłam dalej, coraz szerzej otwierając oczy. Wielokrotnie gubiłam się i potykałam, by podnieść się i iść dalej. Było mrocznie, zaskakująco i elektryzująco. A zakończenie dało mi wiele do myślenia i uzmysłowiłam sobie, że czasami lepiej nie znać prawdy, ponieważ jest zbyt przerażająca.
Polecam!
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu Szósty Zmysł.
Tym razem nie jest to ksiązka dla mnie. Mam jednak kogoś, komu może się spodobać i chętnie podeślę jej Twoją recenzję.
OdpowiedzUsuńJestem pod ogromnym wrażeniem tej książki. Widać, że porusza najbardziej skryte lęki. Chętnie sięgnę po ten tytuł, ale póki co nie mam sił na tak emocjonującą lekturę.
OdpowiedzUsuńDobrze, że autorka pozytywnie zaskoczyła cię tym debiutem. Jest się czym zachwycić.
OdpowiedzUsuńNie miałam tej książki w planach, ale teraz bardzo chcę ją przeczytać. I ten cytat - aż mam dreszcze.
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać o potworach, tych ludzkich i wyimaginowanych, kiedy ogarnia mnie dreszcz emocji, a wyobraźnia wystawiona jest na próbę poradzenia sobie z nimi. :)
OdpowiedzUsuń