wtorek, 23 października 2018

Metaliczne cienie do oczu w kremie od MySecret - hit czy bubel kosmetyczny ?


Witajcie Kochani w kolejnym poście makijażowym. Dziś na celowniku mam produkt, którego bałam się jak ognia. Produkt, z którym już kiedyś miałam do czynienia, ale nasza wspólna przygoda zakończyła się klęską. Klęską dla mnie i moich umiejętności makijażowych. A jest to nic innego jak metaliczny cień w kremie. Kilka kolorów takiego produktu znalazłam w paczuszce od drogerii Natura i zostawiłam je sobie na ostatnią chwilę ciągle szukając wymówek. Zanim zabrałam się do testu odpaliłam sobie YouTube i makijażowe tutoriale z wykorzystaniem właśnie takich produktów. Po obejrzeniu kilku takich filmików okazało się, że nie taki diabeł straszny jak go malują, a aplikacja cieni ma być dla mnie banalnie prosta. Kupiłam sobie nawet płaski syntetyczny pędzelek, by trochę się z tymi cieniami pobawić.

Ekstreme gleam long wear eye shadow od marki My Secret to bardzo ciekawe cienie do powiek. Innowacyjna wodno-gliterowa formuła cienia pokrywa powiekę gładką i jednolitą warstwą, która szybko wysycha i jest długotrwała. Dzięki polimerom cień nie osypuje się i jest gładki w dotyku.



Kosmetyk zamknięty jest w plastikowej buteleczce o pojemności 6.5 ml. Ogólnie wygląda on jak płynna pomadka do ust. Aplikator, którym cienie się nakłada również bardzo przypomina ten pomadkowy. Zresztą sami zobaczcie na zdjęciu. Powiem Wam, że trochę sobie pokombinowałam z tymi produktami i doszłam do następujących wniosków...


Cień możesz nakładać za pomocą palca. I teraz albo nakładasz go na palec, a potem na powiekę, albo bezpośrednio na powiekę i rozcierasz palcem.
Możesz go nakładać również aplikatorem na powiekę i tylko jego używać do ich rozcierania. Możesz również nakładać kosmetyk na pędzel lub po aplikacji aplikatorem rozcierać go pędzlem. Zrobisz jak ci będzie wygodniej. Ja robię różnie.





Może być stosowany jako produkt solo. Możesz mieszać kolory razem. Ale fajnie wygląda również wkomponowany w matowe wykończenie oka jako delikatnie rozświetlający akcent. Możliwości jest wiele. Na pewno cień jest bardzo trwały. Nawet nałożony byle jak na powiekę utrzymywał się cały dzień. Wcześniej na oko nałożyłam tylko korektor i odrobinę bambusowego pudru. Cienie raz nałożone utrzymują się w tym samym miejscu cały dzień. Łatwo się również je zmywa.



Mimo moich wielkich obaw cienie okazały się kosmetykiem bardzo bezproblemowym. Łatwo się je nakłada i na powiece wyglądają super. Tylko musicie wiedzieć, że cienie bardzo szybko wysychają na skórze, więc ich aplikacja musi być dość szybka, bo jak wyschną to już się nie da ich rozetrzeć. Kolory, które testowałam ja to :


Wśród nich jest mój ulubieniec, czyli nr 06 Guilty Pleasure. Choć nie koniecznie lubię odcienie brązu, to ten cień jest dla mnie kolorem idealnym i czuję się w nim świetnie:):)




Podobają się Wam te cienie?




16 komentarzy:

  1. Wszystkie kolory świetne :D Lubię cienie w kremie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mnie zaciekawiły te cienie, bo nigdy nie używałam cieni w kremie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Żałuję, że sobie ich ostatnio nie wzięłam podczas zakupów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyglądają bardzo fajnie, ale wolę te w kredce

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam dwa kolorki i jestem z nich zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę super się u mnie sprawuje, ja uzywam do kącika oczu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale ładne kolorki. Podobają mi się.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję Ci za odwiedzenie mojego bloga i każdy pozostawiony przez Ciebie komentarz. Motywuje mnie to działania.

Komentując post wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych, które odbywa się na podstawie zgody użytkownika na przetwarzanie danych osobowych (art. 6 ust. 1 lit a RODO z dn. 25.05.2018)