poniedziałek, 31 maja 2021

Nature Queen olej konopny - idealny do pielęgnacji skóry trądzikowej

Nature Queen olej konopny - idealny do pielęgnacji skóry trądzikowej
Nature Queen olej konopny - idealny do pielęgnacji skóry trądzikowej

Najlepszym olejem, jaki używałam do pielęgnacji skóry trądzikowej jest Tamanu. Tak, dobrze czytacie, Tamanu. To był mój pierwszy olej, który zamówiłam od Nature Queen. Pachnie spalonymi orzechami, ale czyni cuda. Niedawno robiłam zamówienie w ich sklepie i chciałam uzupełnić zapasy, ale okazało się, że w ofercie marki jest również olej konopny, który nadaje się do pielęgnacji skóry tłustej, problematycznej i trądzikowej. Do tej pory nie miałam przekonania do produktów z olejem konopnym, ale postanowiłam zaryzykować. To była bardzo dobra decyzja. 


Nature Queen olej konopny

Olej konopny Nature Queen jest tłoczony na zimno. Możecie go kupić w pojemności 30 i 50 ml. Każdy zamknięty jest w butelce wykonanej z brązowego szkła i ma wygodną w użyciu pompkę. Kolor ma lekko żółto - brązowy ale nie brudzi ubrań. Szybko się wchłania w skórę, choć pozostawia na jej powierzchni delikatnie tłustą warstwę. Od mojego ulubionego oleju Tamanu różni się tym, że ma o wiele przyjemniejszy zapach i dzięki temu mogę używać go w dzień, nawet jak gdzieś wychodzę. Olej ma zapach roślinny. Ale również różni się tym, że o wiele mniej kosztuje. A jeśli coś jest dobre, to po co przepłacać? 

Nature Queen olej konopny

Zastosowanie oleju konopnego: 
  • poprawia funkcjonowanie układu krążenia
  • wzmacnia naczynia krwionośne
  • działa przeciwgrzybicznie, antybakteryjnie, przeciwbólowo, przeciwzapalnie
  • wspomaga regenerację skóry
  • wyrównuje koloryt
  • jest naturalnym filtrem UV
  • skuteczny w kompleksowej terapii trądziku, łuszczycy, atopowego zapalenia skóry*
*informacje ze strony producenta 

Nature Queen olej konopny

Nature Queen olej konopny

Nature Queen olej konopny

Oleje konopne i produkty je zawierające w Polsce stały się bardzo modne i choć nie mam przekonania, by spożywać je doustnie, to cieszę się, że w końcu wyzbyłam się uprzedzeń, co do stosowania ich na skórę. 

Olej konopny w moim przypadku sprawdza się znakomicie. Testy zaczęłam od próby uczuleniowej, ponieważ jestem alergikiem i wszystko muszę wcześniej sprawdzić. Olej szybko się wchłania i jest wydajny, dlatego zaczynamy od niewielkiej ilości, później zawsze można dołożyć. Żeby pokryć całą twarz, wystarczy jedna pompka. Ważne jest aby nie nakładać go na suchą skórę. Każdy olej lub olejek nakładamy na wilgotną skórę, tak aby miał możliwość zamknięcia wody w naskórku. Przy jego nakładaniu polecam zrobić sobie masaż twarzy. Olej świetnie się do tego nadaje. Ostatnio mam dość duże problemy ze stanami zapalnymi skóry i krostami, które bolą i trudno się goją. Już po jednej aplikacji oleju na noc, widziałam różnicę w ich wyglądzie. Stany zapalne na brodzie mniej bolały i zaczęły się goić, choć jeszcze wieczorem trochę krwawiły i to miejsce było opuchnięte. Plus za to, że olej można nakładać na uszkodzoną czy podrażnioną skórę i  nic nie piecze, a olej działa jak leczniczy kompres. Zauważyłam również, że skóra ma ładniejszy, zdrowszy odcień. Olej używam już ponad dwa tygodnie, wieczorem na oczyszczoną skórę twarzy i muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolona. Może nie tyle działa przeciwtrądzikowo, co antybakteryjnie, dzięki czemu łatwiej jest mi pozbyć się stanów zapalnych, które są nieodłącznym elementem trądziku. A po stanach zapalnych zawsze zostają mi blizny i odkąd używam oleju konopnego, zauważyłam, że szybciej bledną. 

Kosmetyki Nature Queen możecie kupić na ich stronie internetowej. Znajdziecie tam również ciekawostki na temat pielęgnacji.


Jestem zadowolona i olej na pewno zostanie ze mną na dłużej. 

Używacie oleju konopnego? Znacie kosmetyki Nature Queen? 














piątek, 28 maja 2021

Urządzenie do mikrodermabrazji Garett Beauty Pure Skin

Urządzenie do mikrodermabrazji Garett Beauty Pure Skin


Urządzenie do mikrodermabrazji Garett

Urządzenia beauty do użytku domowego stały się bardzo dostępne i już nie szokują cenami. Każdy może sobie na nie pozwolić. Oczywiście są marki, które dalej windują ceny, bo muszą opłacić marketing i kampanie reklamowe. Ale jest na rynku polskim kilka firm, które proponują swoim klientom tańsze urządzenia, a wcale nie gorsze. Taką właśnie firmą jest Garett. W tym wpisie poznacie ich urządzenie do domowej mikrodermabrazji. 


Urządzenie do mikrodermabrazji Garett

Urządzenie do mikrodermabrazji Garett

Urządzenie do mikrodermabrazji Beauty Pure Skin zawsze chciałam wypróbować i cieszę się, że dostałam je do testu. Służy ono do usuwania zanieczyszczeń, zaskórników, martwego naskórka z naszej skóry i jak najbardziej może być używane w warunkach domowych. Jest proste w obsłudze, łatwe w czyszczeniu i dezynfekcji. Może być używanie niezależnie od płci i zarówno przez osoby młode jak i stare. Oczywiście jest kilka warunków, które należy spełnić, by je używać, ponieważ w przypadku większości urządzeń beauty, tak i tu również mamy przeciwskazania do wykonania zabiegu. 

Mikrodermabrazji nie używamy gdy:

  • Mamy zaostrzoną fazę trądziku z stanami ropnymi i krostami. 
  • Skóra jest uszkodzona, podrażniona, odmrożona, popażona, po depilacji.
  • Gdy mamy skłonność do pękających naczynek, ponieważ podczas zabiegu mogą pękać. 
  • Gdy skóra nie jest odpowiednio przygotowana, czyli rozpulchniona.
  • U dzieci poniżej 12 roku życia. 
  • U kobiet w ciąży i karmiących piersią.
  • W przypadku chorób zakaźnych skóry. 

Gdy mamy urządzenie w swoim domu należy je przygotować do użytku. Jeśli jest rozładowane, to naładować, chociaż ja nie musiałam tego robić. Należy wybrać odpowiednią końcówkę, zdezynfekować ją. Przygotować skórę, czyli zrobić parówkę. Oczywiście wcześniej trzeba zmyć makijaż. 

Moja rada jest taka, by najpierw wypróbować urządzenie, a dokładnie jego poziomu mocy, na skórze ręki, w celu ustalenia, który tryb będzie dla Was dobry. Później ten tryb wypróbować na małym kawałku skóry, np. na brodzie. 

Pamiętajcie, żeby nigdy nie zaczynać od najwyższego poziomu mocy, tylko najniższego, by nie zrobić sobie krzywdy. Nie należy myć urządzenia pod bieżącą wodą, wkładać mokrego filtra do środka. 

Po skończonym oczyszczaniu, twarz należy umyć wodą i nawilżyć, np. nakładając na nią nawilżającą lub łagodzącą maskę. Najlepiej w płachcie. Skóra po zabiegu może być zaczerwieniona. 

Urządzenie do mikrodermabrazji Beauty Pure Skin Garett

Urządzenie do mikrodermabrazji Beauty Pure Skin Garett

Urządzenie do mikrodermabrazji Beauty Pure Skin Garett

Urządzenie do mikrodermabrazji Beauty Pure Skin Garett

Urządzenie do mikrodermabrazji Beauty Pure Skin Garett

Urządzenie do mikrodermabrazji Beauty Pure Skin Garett

Urządzenie do mikrodermabrazji Beauty Pure Skin Garett

Urządzenie do mikrodermabrazji Beauty Pure Skin Garett

Urządzenie do mikrodermabrazji Beauty Pure Skin Garett

Urządzenie do mikrodermabrazji Beauty Pure Skin Garett

Urządzenie do mikrodermabrazji Beauty Pure Skin Garett

Urządzenie do mikrodermabrazji Beauty Pure Skin Garett

Urządzenie do mikrodermabrazji Beauty Pure Skin Garett

Urządzenie do mikrodermabrazji Beauty Pure Skin Garett

Co znajdziecie w opakowaniu? 
  • Urządzenie do mikrodermabrazji.
  • Kabel ładujący.
  • 4 końcówki luzem plus 1 na urządzeniu czyli w sumie musi być 5. 
  • Wymienne filtry i uszczelki. Filtrów mam 10, uszczelek 5. 
  • Kartę gwarancyjną i instrukcję obsługi. 
Urządzenie ma pięć trybów mocy. Działa na zasadzie zasysania brudu, łoju, zaskórników i martwego naskórka do wewnątrz urządzenia. Zazwyczaj zanieczyszczenia zostają na końcówce, ale gdy macie ich dużo, to osadzają się na filtrze, który również zapobiega dostaniu się brudu do wnętrza urządzenia. 

Urządzenie do mikrodermabrazji Beauty Pure Skin Garett

Urządzenie do mikrodermabrazji Beauty Pure Skin Garett

Urządzenie do mikrodermabrazji Beauty Pure Skin Garett

Urządzenie do mikrodermabrazji Beauty Pure Skin Garett

Urządzenie do mikrodermabrazji Beauty Pure Skin Garett

Urządzenie do mikrodermabrazji Beauty Pure Skin Garett

Urządzenie do mikrodermabrazji Beauty Pure Skin Garett

Parametry produktu: 

  • Waga 133 g
  • Napięcie 5V == 1A
  • Moc 3W
  • Tryb: 5 trybów mocy ssania 
  • Czas pracy: 90 minut 
  • Pojemność baterii: 450 mAh
  • Wymiary produktu: 
  • 173x44x40 mam

Wrażenia z testu urządzenia do mikrodermabrazji: 

Urządzenie jest wygodne i bezproblemowe w użyciu. Nie trzeba czytać instrukcji, by je włączyć, ale należy pamiętać o zasadach bezpieczeństwa. Urządzenie włączamy środkowym guzikiem, a plusem i minusem ustawiamy poziom mocy. Na zdjęciach wyżej pokazałam jak wygląda oznaczenie poszczególnych poziomów mocy. Wyświetlacz jest duży, a z każdym kolejnym trybem mocy praca urządzenia jest głośniejszy. Dźwięk nie jest dokuczliwy, przypomniana pracę wiatraczka i trochę buczy. Siła ssania jest duża i mogę używać tylko programu jeden, góra dwa, ponieważ robią mi się wybroczyny. Ale moja przyjaciółka również posiada to urządzenie i powiedziała mi, że dopiero na na poziomie 5 zaskórniki jej "wychodzą". Wszystko zależy od rodzaju skóry, cery i przygotowania do zabiegu. U mnie na jedynce wszystko ładnie wychodzi i czasami muszę tylko przełączyć na program dwa. U mojego męża jest tak samo. Z racji posiadania skóry tłustej i dużego zanieczyszczenia , urządzenie ma u mnie co robić i faktycznie daje radę. Szczególnie dobrze sprawdza się na nosie i brodzie, gdzie mam najwięcej zaskórników. Jestem również bardzo zadowolona z łatwości dbania o higienę. Elementy łatwo jest umyć, choć miałam mały problem z wyjęciem filtra. Musiałam go podważyć, ale to najmniejszy problem. 

Urządzenie do mikrodermabrazji Beauty Pure Skin Garett

Urządzenie do mikrodermabrazji Beauty Pure Skin Garett

Żałuję, że urządzenie ma tylko kabelek do ładowania, a nie mini ładowarkę, ponieważ to by dużo ułatwiło. Ponadto brakuje mi woreczka do przechowywania lub plastikowego pudełka. Nie lubię przechowywać urządzeń, z których często korzystam w kartonie, a pozostawienie go w szafce bez opakowania nie jest dobrym pomysłem. Ale to tylko takie moje prywatne uwagi. 

Czy jestem zadowolona? Tak i polecam Wam wypróbować inne urządzenia marki Garett. 

Jeśli macie ochotę zamówić sobie takie urządzenie, lub widzieliście inne, które Was zainteresowało, to mam dla Was kod rabatowy 20%. Musicie w koszyku wpisać hasło "aleksandrans" i rabat się Wam naliczy. Pamiętajcie, że kod działa na cały, ale nieprzeceniony asortyment.

PS mają także zegarki.

"Idealna randka" Sue Watson - recenzja - Tania Książka

"Idealna randka" Sue Watson - recenzja - Tania Książka


"Idealna randka" Sue Watson

Wydawnictwo Filia Mroczna Strona ma bardzo dobre thrillery psychologiczne i gdy tylko coś nowego pojawia się na ich profilu na Instagramie, to od razu czytam opis i rozważam czy dana publikacja będzie mi się podobała. Moja ulubiona tematyka to relacje rodzinne, związki i często zamawiam książki poruszające takie tematy. 
"Idealna randka" to moje pierwsze spotkanie z Sue Watson, czy było warto? 


"Idealna randka" Sue Watson

Hannah jakiś czas temu zakończyła swój krótki związek z Tomem. Korzysta z życia szczęśliwej singielki, mieszkającej w małym, lecz przytulnym mieszkanku. Kobieta czuje się spełniona zawodowo, jednak niekiedy brakuje jej mężczyzny u swego boku. Za radą przyjaciółki loguje się na popularnym portalu randkowym Meet your Match. Poznaje tam tajemniczego, niezwykle przystojnego Alexa i zupełnie przepada...

Hannah i Alex planują razem wspólne życie. Mają wspólne pasje, lubią robić te same rzeczy, marzą o dalekich podróżach i domku na plaży w Devon. Zakochana kobieta jednak nie dostrzega żadnych wad w swoim nowym partnerze, przymyka oko na każde jego przewinienie. Przyjaciele przekonują ją, że Alex w niezwykle zaborczy sposób coraz bardziej kontroluje jej życie. Hannah nie zdaje sobie sprawy, że grozi jej ogromne niebezpieczeństwo...

"Idealna randka" Sue Watson

Zacznijmy od tego, że "Idealna randka" Sue Watson ma bardzo fajną okładkę i ten rozbity kieliszek z winem sugeruje, że idealna randka głównej bohaterki wcale taka nie będzie. Hannah jest topowym przykładem kobiety, której zegar biologiczny tyka, a na horyzoncie brak idealnego kandydata do ożenku. Kobieta wychowała się w rodzinach zastępczych. Miała 9 lat, gdy trafiła do pierwszej, ponieważ jej mama nie mogła się nią zająć. Wszystkiemu winne było uzależnienie od narkotyków. Hannach za wszelką cenę chce stworzyć normalny dom, mieć dzieci i labradora. Gdy na horyzoncie pojawia się Alex i ma podobne marzenia co ona, Hannach wydaje się, że to miłość od pierwszego wejrzenia i złapała Pana Boga za nogi. Nie ważne, że już na pierwszej randce dzieje się coś dziwnego. Zakochana kobieta często nie dostrzega niepokojących sygnałów, albo nie chce tego robić. A z Alexiem od samego początku coś jest nie tak.

Temat zakochania w nieodpowiednich facetach jest mi dobrze znany. Przerabiałam to wielokrotnie i choć nie na swoim przykładzie, to kochliwa była bardzo moja przyjaciółka. Nie zawsze dobrze się to kończyło. Miłość bywa ślepa i choć wszyscy do około widzą, że dziewczyny popełniają błędy, a na wybranków jest wiele haków, to i tak nie da się im tego przetłumaczyć. 

Hannach jest typowym przykładem osoby, która wpadła jak śliwka w kompot. I choć wiedziała, że coś jest nie tak, ignorowała to, a wręcz wmawiała sobie, że wszystko jest w porządku. Bo może jej się przywidziało, bo może to nieistotne. Przecież Alex jest taki cudowny. Niestety Alex ma bardzo dużo za uszami. Czy Hannah ocknie się zanim będzie za późno? 

"Idealna randka" Sue Watson

Nieszczęśliwe miłości są mi bardzo dobrze znane, ale autorka pokazała mi, że jeszcze wszystkiego w życiu nie widziałam i nie doświadczyłam. I choć momentami miałam ochotę wejść do książki i walnąć Hannach w twarz, by oprzytomniała, to z drugiej strony ją rozumiem. Kto nie był głupio i bezmyślnie zakochany, niech pierwszy rzuci kamień...

Ogólnie książka jest bardzo ciekawa, momentami mroczna i pełna zakamarków. Tym bardziej, że Alex to nie jest facet,, którego grzechem było dziecko czy mandat za złe parkowanie, o których swojej wybrance nie zamierzał wspomnieć nawet słowem. To coś bardziej złożonego i niepokojącego. Mam tylko pewne uwagi co do długości tekstu i tendencji autorki do rozwlekania opisów. Wolę jak są krótsze. Ale z drugiej strony cieszę się , że Sue Watson jest skrupulatna i dokładna, dzięki czemu podczas czytania mamy pełen obraz sytuacji.

"Idealna randka" Sue Watson

Jeśli lubicie książki w podobnym klimacie, to zerknijcie na nowości wydawnicze Księgarni Tania Książka. Filia Mroczna Strona ma w tym roku bardzo dużo interesujących premier, które mogą się Wam spodobać. 

PS to tak już poza recenzją. Kupiłam mojej teściowej na urodziny " Perfekcyjną rodzinę" Alexa Dahal też wydawnictwa Filia. Opis jest genialny i trochę ją przekartkowałam. Zapowiada się świetnie, także śmiało możecie zamawiać jak lubicie thrillery. 


Kto lubi thrillery psychologiczne? 











 

"Naomi" Kinga Litkowiec - recenzja

"Naomi" Kinga Litkowiec - recenzja
"Naomi" Kinga Litkowiec

Królowa Romansów Mafijnych? Wiecie, że wszystko idzie w tym kierunku. Kinga Litkowiec i jej "Naomi". Jak było? Było super. Zapraszam na recenzję najnowszej książki autorki. 


"Naomi" Kinga Litkowiec - recenzja

Naomi Lorenz miała zginąć z rąk Mateo Terrona, ale płatny zabójca darował jej życie. Problemy zaczęły się wtedy, kiedy szef klanu dowiedział się o zdradzie swojego człowieka. Pogłębiły się jeszcze bardziej, kiedy Mateo po raz drugi uchronił Naomi przed śmiercią, a stały się naprawdę poważne, kiedy do gry włączył się Zachar Morozow, bezwzględny boss rosyjskiej mafii. Jeśli Naomi do tej pory miała wątpliwości, czy rzeczywiście nikomu nie może ufać, to teraz rozwiały się one bez śladu…

"Naomi" Kinga Litkowiec - recenzja

Kinga Litkowiec zasłynęła z ciętego języka i litrów krwi wylanych na kartkach jej książek. Dużo seksu, dużo dramatu, jest mrocznie, czyli dokładnie tak jak lubię. Czytając książki autorki, nie można się nudzić. 

Pamiętacie zbiór opowiadań "Grzeszne święta"? Znaleźć możecie w nim opowiadanie Kingi "Zabójcza pomyłka", które opowiada o początkach znajomości Naomi i Mateo. Opowiadanie tak bardzo mi się spodobało, że zaraz po jego skończeniu, napisałam do Kingi i zapytałam, czy będzie kontynuacja. Odpowiedź była twierdząca. Książka przeczytana, jestem usatysfakcjonowana i polecam Wam ją z całego serca. 

Naomi miała być bezpieczna. I była przez chwilę. A raczej do momentu, w którym niesubordynacja Mateo wyszła na jaw. Za głowę dziewczyny została wyznaczona nagroda. Ma zginąć i kropka. I choć Mateo twierdzi, że kobieta jest mu obojętna, to nie może pozwolić jej skrzywdzić. Razem ze swoim przyjacielem, wyruszają jej na ratunek. 

Na szczęście udaje się im odbić kobietę z rąk porywaczy i żeby zapewnić jej i sobie bezpieczeństwo, proszą o pomoc rosyjskiego mafiosę Zachara Morozowa. Czy cena, którą będą musieli ponieść, by przeżyć, jest do zaakceptowania? A może od razu powinni strzelić sobie w łeb? 

"Naomi" Kinga Litkowiec - recenzja

Mimo tego, że jest to romans mafijny, w których Kinga się specjalizuje, to widzę różnicę między jej poprzednimi książkami, a tą historią. Jest mniej mroczna, mniej drastyczna, ale mimo tego wcale nie mniej mnie ciekawi. Muszę przyznać, że ta wersja mafijnego romansu przypadła mi bardziej do gustu. Może to kwestia tego, że chwilowo mam przesyt książek pełnych chamstwa i wulgaryzmów. A ta książka jest jakby bardziej kulturalna. Postacie też nie wzbudzają wstrętu, a nasza bohaterka ma coś więcej do zaoferowania czytelnikowi niż wkurzenie od rana do nocy. 

Z dobrym autorem jest jak z winem, im starszy, tym lepszy. W "Naomi" można dostrzec dojrzałość w stylu pisania, w słownictwie i budowaniu napięcia. Oczywiście nie twierdzę, że poprzednie książki były złe. One były inne. Takie krzykliwe. Pewne emocji i szaleństwa. Ta historia jest we wszystkim stonowana, wyważona, ale nie mniej ciekawa. 

Wartka akcja, wyraziści bohaterowie, gorące sceny seksu ( szczególnie trójkąt), ciekawa fabuła i napięcie dawkowane stopniowo. I oczywiście zdrada, kłamstwa i intryga, nie mogło ich zabraknąć. 

Czy bohaterowie przeżyją ? 
Kogo wybierze Naomi? 
Kto zdradził? 
Komu można zaufać, a kogo się wystrzegać? 
Czy książka jest godna uwagi? 


Na ostatnie pytanie odpowiadam TAK. A jeśli chcecie poznać odpowiedź na wcześniejsze, to musicie przeczytać książkę. 


Gorąco polecam!!!

PS to jeden tom i nie będzie kontynuacji.


Lubicie książki Kingi Litkowiec? 










 

czwartek, 27 maja 2021

Rękawiczki odmładzające. Zabieg regenerujący dłonie She Hand - recenzja

Rękawiczki odmładzające. Zabieg regenerujący dłonie She Hand - recenzja

Rękawiczki odmładzające. Zabieg regenerujący dłonie She Hand - recenzja

She Hand jest jedną z lepszych marek na rynku polskim jeśli chodzi o produkty do pielęgnacji dłoni, paznokci oraz stóp (She Foot). A przynajmniej u mnie się ich kosmetyki sprawdzają. Ostatni pisałam Wam o serum regenerującym do dłoni, które bardzo lubię, a teraz opowiem o zabiegu regenerującym i odmładzającym dłonie w formie wygodnych w użyciu rękawiczek. 


Rękawiczki odmładzające. Zabieg regenerujący dłonie She Hand

Rękawiczki odmładzające. Zabieg regenerujący dłonie She Hand

Zabieg regenerujący dłonie ma na celu odżywić je, zregenerować, rozjaśnić przebarwienia i utrzymać skórę naszych dłoni w dobrej kondycji.

Składa się z dwóch etapów: 

1. Peeling typu gomage, który znajduje się w małej saszetce. Peeling nie zawiera ścierających drobinek, ale nie przeszkadza mu to w usunięciu martwego naskórka z naszych dłoni. Ma formę półprzezroczystego, mlecznego, dość rzadkiego żelu, który nakładamy na oczyszczone i osuszone dłonie i masujemy je aż do momentu, gdy żel zacznie się rolować. Trochę to trwa, więc się nie poddawajcie, gdy kosmetyk nie będzie się rolował. Następnie spłukujemy peeling wodą. Mam taki kosmetyk do twarzy i lubię tego typu peeling, choć pierwszy raz używałam go na dłonie. Peeling zawiera kwasy owocowe. Ma delikatny perfumowany zapach. Przed użyciem na całe dłonie wykonałam próbkę uczuleniową na kawału skóry i muszę Wam powiedzieć, widać różnicę i to sporą w wyglądzie skóry jednej i drugiej dłoni przy samej próbie uczuleniowej. A po użyciu na obie dłonie, skóra jest wyraźnie rozjaśniona, gładka i przyjemna w dotyku. Podczas aplikacji czułam na skórze lekki chłód. 

2. Maseczka na dłonie w formie rękawiczek. Rękawiczki są foliowe, a w środku jest kompres nasączony substancjami czynnymi. Pierwsze na co zwraca się uwagę, to cytrusowy i bardzo przyjemny zapach, który wydobywa się z wnętrza rękawiczek. Maskę nakładamy na dłonie na 25 - 30 minut i się relaksujemy. W związku z zawartością kwasów, również musiałam wykonać najpierw próbę uczuleniową, czyli nałożyłam odrobinę maski na skórę i odczekałam kilka minut. Podczas próby uczuleniowej jak i zabiegu nie czułam nic. Może lekki chłód na skórze. Ale gdy zdjęłam maskę, byłam zachwycona. Borykam się na co dzień z bardzo suchą skórą dłoni, szczególnie wokół paznokci zawsze jest pustynia. Po zabiegu skóra nie dość, że jest jaśniejsza, ma kolor zdrowej skóry, to jeszcze suchość zniknęła, a maska nawilżyła skórę na długi czas. I co najważniejsze, maska świetnie radzi sobie z przebarwieniami. A przynajmniej u mnie zdała egzamin. 

Rękawiczki odmładzające. Zabieg regenerujący dłonie She Hand

Rękawiczki odmładzające. Zabieg regenerujący dłonie She Hand

Zabiegi regenerujące i odżywiające w postaci skarpetek czy rękawiczek stosuję od dawna. Miałam już marki She Foot, czyli siostrzanej marki She Hand i byłam zadowolona. Tym razem również kosmetyk zdał egzamin i mogę Wam go polecić. 











 

"Mati nie umie robić salta" Anti Saar - recenzja

"Mati nie umie robić salta" Anti Saar - recenzja


"Mati nie umie robić salta" Anti Saar


Mati to siedmioletni estoński chłopiec, który niczym nie różni się od swoich rówieśników z innych krajów. Ma swoje przemyślenia i racje, a także problemy, które w jego wieku są zupełnie normalne. Mati nie umie robić salta, a jego koleżanka Kaisa umie robić piękne salto, czym wzbudza zazdrość u chłopca. A od złości do frustracji już tylko jeden krok....


"Mati nie umie robić salta" Anti Saar - recenzja

Trzymam w rękach książkę "Mati nie umie robić salta" autorstwa Anti Saar. Autor ma troje dzieci i to o nich i dla nich zaczął pisać książki. Jak wyszło? Muszę przyznać, że całkiem nieźle. 

Kto z nas nie miał siedmiu lat, ręką do góry. Uuuu, nie widzę rąk, więc zakładam, że wszyscy mieli. A pamiętacie może, że to trudny wiek? Nie wiem jak jest w Estonii, ale u nas siedmiolatek zaczyna swoją przygodę ze szkołą. Już nie jest małym dzidziusiem, a uczniem. Ale nie oznacza to, że przestał być dzieckiem. A u dzieci wzbudzić frustrację lub je zasmucić jest bardzo łatwo. Szczególnie, gdy inne dzieci są w czymś lepsze i lubią głośno o tym mówić. 

"Mati nie umie robić salta" Anti Saar

"Mati nie umie robić salta" Anti Saar

"Mati nie umie robić salta" Anti Saar

Książka tak naprawdę nie jest o tym, że problemem Matiego jest nieumiejętność zrobienia salta, choć jest to podane jako przykład. To książka o emocjach, o trudnym wieku, o niezrozumieniu. My rodzice mamy inne problemy, a dzieci mają inne. Trudno, żeby myślały o tym, za co zapłacić rachunek za światło? W ich poniekąd beztroskim życiu, pojawiają się czarne chmury zwiastujące burzę. Taka burza nadciąga u Matiego. Frustracja rośnie, do głowy przychodzą smutne i złe myśli. 

Skąd to wiem? Otóż książka pisana jest z perspektywy siedmioletniego chłopca, który nie radzi sobie z emocjami. Całość tekstu jest monologiem wewnętrznym. Poznajemy jego uczucia, emocje, o których my dorośli już dawno zapomnieliśmy, ponieważ mamy swoje problemy. 

Głupia dla nas rzecz, jaką jest nieumiejętność zrobienia salta sprawia, że chłopiec w myślach życzy koleżance by spadła z trampoliny lub by pogryzł ją pies sąsiadów. Wszyscy są źli, nikt go nie rozumie. Ale kto z Was nie życzył źle sąsiadowi, gdy jego ogródek lub balkon wyglądał lepiej? Przyznajcie się. 

W książce znajdziecie lekko karykaturalne rysunki, obrazujące ogrom emocji, z jakimi musi zmierzyć się dziecko. 

"Mati nie umie robić salta" Anti Saar - recenzja

Mi ta książka daje do myślenia i przypomina mi, że jako mama powinnam mieć więcej empatii i częściej rozmawiać ze swoim dzieckiem. Bo dziecko może nie mówić, a dusić w sobie niektóre emocje. A to dla nikogo nie jest dobre.



Znacie książeczki o Matim?