Z twórczością Ewy Hansen miałam przyjemność zapoznać się przy książce "Klubowe dziewczyny" i na tyle mi się spodobała, że zgłosiłam się do patronatu "Olgi". Czy to była dobra decyzja? Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Jednak muszę Was uprzedzić, że w środku tej kolorowej i słodkiej okładki kryje się wcale nie słodka opowieść o miłości, która nie miała prawa zastnieć. A jednak tak się stało i obie strony musiały ponieść tego konsekwencje...
O "Oldze" nie można napisać, że to piękna opowieść. To historia zakazanej miłości, która od samego początku była skazana na potępienie.
ON to szanowany nauczyciel języka polskiego. Prawdziwa siekiera w kontaktach z uczniami. Człowiek nie mający uczuć, konkretny, taki, który wie, że tylko dzięki ciężkiej pracy można osiągnąć sukces. Uczniowie za nim nie przepadają, ale też się go boją, ponieważ facet nie ma skrupułów, przed postawieniem oceny niedostatecznej.
ONA to uczennica Piotra. Gdy ta historia się zaczyna, Olga ma 17 lat i mdleje na lekcji języka polskiego. Niestety jej rodzice są w tym czasie za granicą, a po wizycie u lekarza okazuje się, że dziewczyna ma okropną postać anginy i nie może być sama w domu. Piotr mimo protestów zostaje jej opiekunem.
Nie trzeba długo czekać na pojawienie się uczuć i pragnień, przed którymi tych dwoje nie umie i nie chce się bronić.
Rodzice Olgi pochodzą z zamożnej rodziny, są prawnikami i choć cały czas słyszę z ich ust, że zależy im na dobrym wykształceniu i szczęściu córki, to mam wątpliwości czy oby naprawdę ją kochają. Dużo bardziej od jej szczęścia zależy im na dobrych relacjach z sąsiadami, partnerami biznesowymi i by broń Boże nic nie zburzyło ich wyidealizowanego i poukładanego życia. Gdy Olga zachorowała, nie wrócili z delegacji, by się nią zająć. Gdy była wielokrotnie napadana i zastraszana przez kolegów ze szkoły, nie reagowali. Ich córka miała się wzorowo uczyć, nie przeszkadzać i nie brać udziałów w skandalach. Nawet gdy jeden z napadów zdarzył się w ich domu prawie na ich oczach, to jej matka stwierdziła, że to były młodociane wygłupy i kazała Oldze za swoje zachowanie przeprosić sąsiada. A to, że dziewczyna się bała i cierpiała, nikogo z nich nie obchodziło.
Kolejną osobą, u której widać znieczulicę jest dyrektor szkoły. Mężczyzna wielokrotnie był informowany o napaściach na Olgę, ale robił wszystko, by wyciszyć sprawę. W końcu kapitan szkolnej drużyny i syn wpływowych darczyńców szkoły nie może być taki zły, jak go opisują.
Ta sama znieczulica dotyczy wychowawczyni Olgi. Tylko ona nie reagowała na ataki na Olgę, bo wiedziała, że małolata wpadła w oko Piotrowi, a nauczycielka od dawna się w nim podkochiwała. Chciała, by Madejski odciągnął Olgę od nauczyciela, nie robiąc jej przy tym większej krzywdy.
Ewa Hansen w zakazaną miłosną historię umiejętnie wplotła ludzką tragedię, do której doprowadzili dorośli. Ich pogoń za pieniądzem, zazdrość czy chęć utrzymania władzy oraz przyzwolenie na przemoc, doprowadziły do niewyobrażalnej tragedii. Gdy czytałam wstęp, miałam swoje wyobrażenia o tym, co autorka mogła zgotować naszym bohaterom, ale takiej skali zniszczeń i okrucieństwa się nie spodziewałam i to najbardziej mnie przeraziło. Wiecie czemu? Dlatego, że ta historia dokładnie z takim finałem mogłaby zdarzyć się naprawdę.
Choć nie do końca jestem przekonana czy prawdziwa historia miałaby dokładnie taki finał prawny, ale wiem, że wpływy i pieniądze mogą dużo załatwić i to również jest przerażające.
Wróćmy jeszcze na chwilę do romansu Olgi i Piotra. Tak jak na początku napisałam, nie pochwalam romansu nastolatki i mężczyzny, który jest prawie w moim wieku, ponieważ nie wyobrażam sobie, bym z takim chłopcem miała się spotykać. To obrzydliwe. Ale w tej historii Ewa Hansen chciała pokazać, że Piotr stał się dla dziewczyny nie tyle kochankiem, co bardziej oparciem, przyjacielem. To według mnie nie była to prawdziwa miłość. Owszem pojawił się w niej pociąg fizyczny, pojawiły się deklaracje czy wspólne plany. Ale myślę, że w tej relacji dużo bardziej chodziło o fascynację. Piotr od bardzo dawna nie miał kobiety, a tu nagle pojawiła się młoda, chętna dziewczyna, zakazany owoc i jego bariery nagle pękły. Natomiast dla Olgi Piotr był także fascynacją, pierwszą miłostką, rycerzem na białym koniu i wybawicielem. Tych dwoje zdawało sobie sprawę, że ich relacja nie będzie łatwa i los rzuci im nie jedną kłodę pod nogi, ale myślę, że żadne z nich nie spodziewało się takiego finału.
Chciałabym napisać więcej, opowiedzieć Wam o strachu, który towarzyszył mi przez całą książkę. Wiedziałam, że nie będzie happy endu. Zresztą nawet Ewa Hansen w rozmowie z autorką bloga Na wysokim obcasie zdradziła, że plany co do tekstu zmieniała wielokrotnie, ale zakończenie zawsze miało być tragiczne. Jednak tragizm tego zakoczenia myślę, że przerósł nas wszystkich.
Czy można było uniknąć tragedii? Tej owszem, ale myślę, że ta historia i tak nie miała szansy na szczęśliwe zakończenie.
Bardzo się cieszę, że mogę być Patronką Medialną powieści "Olga". To sama przyjemność mieć w swojej kolekcji takie książki.
Ewa Hansen dziękuję za zaufanie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję Ci za odwiedzenie mojego bloga i każdy pozostawiony przez Ciebie komentarz. Motywuje mnie to działania.
Komentując post wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych, które odbywa się na podstawie zgody użytkownika na przetwarzanie danych osobowych (art. 6 ust. 1 lit a RODO z dn. 25.05.2018)