Lubię kryminały z Oficynki i większość mi się podoba. Oczywiście zdarzają się wyjątki, jak w przypadku każdego wydawnictwa, ale z reguły książki mają fajne. Tym razem miałam przyjemność przeczytać "Syreny" autorstwa Krzysztofa Beśki. Czy książka dołączyła do grona lubianych, czy raczej tych, które nie przypadły mi do gustu? Zapraszam do przeczytania jej recenzji.
Nad Wisłą dochodzi do makabrycznego odkrycia: zostaje znaleziona para odciętych kobiecych nóg. Sprawą zajmuje się w nadkomisarz Konstanty Podbiał z komendy stołecznej, wspomagany przez piękną i młodą współpracowniczkę. W tym samym czasie dziennikarz Tomasz Horn podejmuje nową pracę. Nie jest to szczyt jego marzeń, ale sytuacja w kraju po wygaśnięciu pandemii także i jego zmusiła do wielu ustępstw. Wkrótce bohaterowie łączą siły, by dojść do zaskakującej prawdy.
Jeden z brzegów Wisły i makabryczne odkrycie. Zostaje znalezione zbeszczeszczone ciało kobiety. A dokładnie zostają znalezione jej nogi. Kto dokonał makabrycznej zbrodni? Tego planują dowiedzieć się nadkomisarz Konstanty Podbiał oraz ambitna policjantka Kornelia Banaś. Zaczynało się ciekawie. Początek książki jest trochę podobny do "Syreny" Mariusza Kaszubskiego, ale szybko można się zorientować, że to będzie kryminał z mnóstwem trudnych do rozwiązania zagadek, a nie pogoń za mitycznym stworem. Tu nie znajdziecie nic z fantastyki i żaden potwór na Was z ukrycia nie wyskoczy. Chyba, że mówiąc potwór, mamy na myśli tego w ludzkiej skórze. A takich w tej książce nie brakuje. Nie znajdziecie tu również tytułowych syren, a przynajmniej nie w takiej postaci, do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni. Ale nie zmienia to faktu, że w książce dużo się dzieje i akcji na pewno w niej nie zabraknie.
Książka składa się z rozdziałów i podrozdziałów. Każdy z podrozdziałów to inny bohater. Mam na myśli to, że książkę czyta się tak jak ogląda film, czyli jesteśmy w jednym miejscu, za chwilę w drugim. Poznajemy dzięki temu wielu bohaterów drugoplanowych, którzy zagrali w tej historii krótkie, choć bardzo istotne dla sprawy epizody. Do śledztwa wracamy co kilka podrozdziałów. Jest to bardzo ciekawy sposób, ale trzeba się skupić podczas czytania, ponieważ szybko można zgubić wątek. Mi niestety zdarzyło się to parę razy i w niektórych momentach nie wiedziałam o co chodzi. Ogólnie historia jest bardzo zawiła i choć jest ciekawa, to mam wrażenie, że momentami wymykała się autorowi spod kontroli. Chciał dużo i dobrze, a wychodziło różnie.
Podoba mi się to, że akcja książki dzieje się w Warszawie, ponieważ znam to miasto i dobrze orientuję się gdzie przebywali nasi bohaterowie. Łatwiej dzięki temu było mi sobie wszystko wyobrazić. Zdecydowanie Warszawa to moje ulubione miasto, w którym dzieje się akcja książkowych kryminałów. Podobał mi się również pomysł na tę historię, ale nie koniecznie podobało mi się zakończenie. Oczywiście do samego końca nie zorientowałam się, kto był mordercą, ponieważ nie dało się tego zrobić. Cały czas liczyłam, że jest nim ktoś przebywający blisko naszych śledczych. Ktoś, kto ich obserwuje, kogo znają, ale cały czas wymyka się im i nie mogą go złapać. Niestety tak nie jest i to duży minus tej książki. Podobała mi się także wielowątkowość i to, że wszyscy bohaterowie, nawet Ci najmniej istotni odegrali znaczącą rolę w książce, mieli swoje zadanie i wykonali je świetnie. Ale dla odmiany ta wielopostaciowość negatywnie wpłynęła moim zdaniem na finał. Rozwiązanie zagadki tytułowych syren powinno być taką wisienką na torcie, zwieńczeniem historii, a dowiadujemy się tego owszem, ale gdzieś przy okazji. Krótko mówiąc, zakończenie nie wywarło na mnie takiego wrażenia, jakie bym chciała, a odkrycie kim jest morderca było czymś na zasadzie "ach, okej, rozumiem" . I tyle. Bez żadnego "wow, nie spodziewałam się, że to on/ona zabija".
Nie mogę napisać, że książka była świetna, ponieważ widzicie, że były w niej rzeczy, które mi się nie podobały. Ale nie była też zła. Ale na pewno chciałabym inne zakończenie i innego mordercę, ponieważ to, co wymyślił autor mnie nie satysfakcjonuje.
Chciałabym przeczytać inne książki Krzysztofa Beśki i myślę, że to zrobię, ponieważ autor ma potencjał i bardzo ciekawe pomysły.
Recenzja ukazała się również na portalu Secretum, za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Oficynka.
Raczej ta książka nie zagości u mnie w biblioteczce, gdyż to nie moja tematyka książkowa.
OdpowiedzUsuńa ja właśnie unikam polskich miast w książkach, jakoś mnie drażnią i mi przeszkadzają, rozprasza mnie myśl o tym, że wiem gdzie to jest
OdpowiedzUsuńDobrze, że w książce dużo się dzieje i na pewno nie zabraknie w niej akcji.
OdpowiedzUsuńMyślę że to zależy od gustu. Tak naprawdę każdy może mieć inne odczucia. Myślę że po nią siegne.
OdpowiedzUsuńJuż jakiś czas temu widziałam tę ksiązkę, może na Twoim stories i poczułam się zaciekawiona. Być może się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuńOkładka przyciąga wzrok. Moim zdaniem Oficynka to takie zaufane wydawnictwo, które zawsze wydaje solidne książki.
OdpowiedzUsuńO autorze słyszałam sporo dobrego. Nie miałam jeszcze okazji się zapoznać z tym wydaniem.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za kryminałami, bardziej w duszy grają mi thrillery, ale strasznie dużo dobrego słyszałam o twórczości tego autora. Mam w planach go sprawdzić, ale już raczej nie w tym roku.
OdpowiedzUsuńLubię zakończenia, które mnie zaskakują i gdy nie umiem się domyślić, kto jest winny. Chętnie sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńZdjęcia wyszły Ci naprawdę rewelacyjnie i jak dla mnie trochę strasznie. Sama ksiązka raczej nie jest dla mnie bo to nie gatunek literacki który czytam.
OdpowiedzUsuńJak bylam na stażu w bibliotece notorycznie sięgałam po kryminały ależ mnie one wciągały
OdpowiedzUsuńDawno nie brałam się za kryminały z tego wydawnictwa, koniecznie muszę odświeżyć stronę z ich propozycjami czytelniczymi, znaleźć coś dla siebie. :)
OdpowiedzUsuńmyślę, że nie jest to książka dla mnie jednak jestem pod wrażeniem ilości nowości, które ciągle ukazują się na naszym rynku, nie da się nadążyć
OdpowiedzUsuń