Pierwszą książką przeczytaną w styczniu jest "Umowa na miłość" Falon Ballard i uważam, że to był świetny pomysł, by rozpocząć czytelniczy rok 2024. Oby więcej takich historii pojawiało się w mojej biblioteczce.
Zabawna, lekka, przyjemna i pachnąca kwiatami idealna propozycja na styczniowe wieczory. Nawet nie muszą być styczniowe, ponieważ książkę równie dobrze będzie czytać na hamaku albo na plaży. Ta propozycja od wydawnictwa Muza jest obowiązkowa dla wszystkich, którzy lubią świetnie napisane powieści z happy endem. Dużo zdradziłam, ale czy po takim tytule spodziewaliście się czegoś innego?
Główną bohaterką książki jest Sadie, która w atmosferze skandalu zostaje wyrzucona z pracy i podejmuje decyzję, że więcej nie wróci do branży finansowej. Niestety z powodu braku pracy musi wyprowadzić się z wynajmowanego mieszkania. Jack to odludek, dziwny facet ubrany w koszulkę z Władcy Pierścieni. Zdecydowanie nie jest to typ, z którym Sadie chciałaby się umówić na randkę. Ale Jack wcale nie zamierza tego zrobić, tylko proponuje jej zostanie współlokatorami. Czemu tak? A temu, że zamiast aplikacji randkowej, nasza bohaterka po pijaku ściągnęła aplikację dla współlokatorów i ta ich połączyła. Zabieg okoliczności? Ona szuka taniego mieszkania, On proponuje jej zamieszkanie za pół darmo w przepięknej kamienicy na Brooklynie. Kto by się na taki układ nie zgodził?
Książka jest świetna. Jest tak dobra, jak maślana bułeczka z kruszonką jedzona przy podwieczorkowej kawie ze spienionym mlekiem. Wyobraziliście sobie to już? Mniam. To lekka, momentami zabawna komedia romantyczna o przeciwieństwach, które się przyciągają. Autorka wymyśliła opowieść o dwójce zagubionych ludzi, którzy wpadając na siebie przypadkiem, wyświadczyli sobie ogromną przysługę. Jedno i drugie na tej znajomości zyska wszystko - zyska miłość, dom i spokój, którego w ich sercach brakowało. Ale jeśli myślicie, że to słodko - pierdząca historia ociekająca lukrem i bez żadnych dram, to muszę Was zaskoczyć. Nie będzie tak cudownie, ale myślę, że finalnie będziecie zadowoleni.
Lubię czytać lekkie historie miłosne, które napełniają moje serce nadzieją i sprawiają, że w szarej i ponurej rzeczywistości, pochmurne niebo rozjaśnia promień słońca. Lubię się przy nich relaksować i odpływać do krainy miłości bohaterów. Kto z nas nie lubi dobrych i pozytywnych zakończeń? Kto nie lubi, gdy miłość wygrywa? Mam nadzieję, że jesteście w tym samym teamie co ja i też takie książki chętnie czytacie.
Ta opowieść dodatkowo pokazuje, że marzenia same nie spadają z nieba i by się spełniły trzeba o nie zawalczyć. Sadie to zrobiła i wygrała, choć była pewna, że jej się nie uda. A przy okazji zyskała coś dużo lepszego niż wymarzona praca. Zyskała miłość na całe życie.
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Muza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję Ci za odwiedzenie mojego bloga i każdy pozostawiony przez Ciebie komentarz. Motywuje mnie to działania.
Komentując post wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych, które odbywa się na podstawie zgody użytkownika na przetwarzanie danych osobowych (art. 6 ust. 1 lit a RODO z dn. 25.05.2018)