Rok 2020 zostanie w naszej pamięci na długo. To w tym roku świat na całym świecie została ogłoszona pandemia, która wprowadziła w nasze życie zamęt i wielu z nas pokrzyżowała plany. Ten rok obfituje w zaostrzenia, obostrzenia, zwolnienia z pracy i ograniczenie naszej wolności. W momencie, w którym piszę tę recenzję kończę "odsiadywać" w domu 10 dniową kwarantannę, podczas której nie wolno mi było, ani mojej rodzinie, z którą mieszkam, opuszczać miejsca zamieszkania. Na razie jesteśmy zdrowi. Ale kto wie, jak długo się to jeszcze utrzyma. Staramy się żyć normalnie, bardzo pilnujemy higieny, nosimy maski. Ale co z tego? Skoro inni w pandemię nie wierzą i mają wszystko gdzieś. Im widocznie jest wszystko jedno czy zachorują. Tylko szkoda, że myślą tylko o sobie.
Korzystając z okazji, że nie miałam już co sprzątać, nadrobiłam zaległości książkowe. Niedawno odwiedził mnie kurier i przywiózł mi najnowszą książkę Patrycji Strzałkowskiej W masce jej do twarzy. Jak tym razem wypadła autorka?
"Jeśli nie wezmę ślubu teraz, to już chyba nigdy!"
Alisa w końcu doczekała się tego, czego od dawna pragnęła – po dziewięciu latach jej chłopak jej się oświadczył. Wydaje się, że teraz nic nie może stanąć na drodze do ich wymarzonego ślubu. Przygotowania ruszają pełną parą.
Kto przecież przejmowałby się nieznanym wirusem, który szaleje gdzieś na drugim końcu świata?
Książka W masce jej do twarzy jest inna niż dotychczasowa twórczość autorki. Do tej pory w jej książkach było dużo akcji i wcale nie mniej przemocy, a także spora dawka erotyki. Patrycja ma swój niepowtarzalny sposób opowiadania historii. Nie boi się wyzwań. Nie boi się poruszać trudnych problemów. Nie boi się odważnych scen. Nawet jeśli jest to scena gwałtu. I to co najbardziej mi się w jej twórczość podoba - ma gdzieś to, że komuś się coś w jej książkach nie podoba. Ona lubi pisać i pisze dla swoich wiernych czytelniczek.
Czemu ta książka jest inna? W skrócie jest to powieść obyczajowa z dużą dawką erotyki. Scen miłosnych co prawda nie jest wiele, ale autorka zaszalała i jest bardzo, bardzo gorąco.
Książka jest też odpowiedzią autorki na jej wewnętrzną frustrację, której musiała dać upust. Frustrację spowodowaną pandemią koronawirusa, która tak jak głównej bohaterce, tak i jej pokrzyżowała życiowe plany w roku 2020. Niektóre autorki zupełnie utraciły wenę podczas przymusowego pobytu w domu. Inne, tak jak Patrycja, dobrze wykorzystały ten czas i tym sposobem możemy czytać kolejne książki.
Wymarzone oświadczyny i ślub. Miało być jak z bajki. Alisa miała być królewną, a Artur jej księciem. Piękna altana, a tam wypowiedziane "skramentalne tak" choć nie przed księdzem, a urzędnikiem państwowym. Miało być tak pięknie. Ale w czasach pandemi "miało" jest bardziej prawdopodobne niż "będzie".
Książka napisana jest w przyjemny sposób. Niby jest to fikcja literacka i autorka podkreśla, że tylko ona wie ile jest tej fikcji, a ile prawdy w książce. Jednak Ci, którzy obserwują profil autorski na Instagramie, wiedzą, że w tym roku miała powiedzieć swojemu wybrankowi "tak". Przygotowania trwały, ale plany pokrzyżował nikomu nie znany wcześniej wirus, który przywędrował do nas z Chin. Brzmi znajomo?
Takich par jak bohaterowie książki jest na świecie wiele. I niby powinniśmy cieszyć się, że jesteśmy zdrowi i mamy wokół siebie bliskich, to jednak nikt nie lubi tracić kontroli nad swoim życiem. Nie lubi gdy się go ogranicza i nie lubi, gdy mu się mówi co ma robić. Niestety pandemia się jeszcze nie skończyła. Podobno druga fala ma przyjść do nas jesienią. I będzie jeszcze gorsza, bo zbiegnie się z sezonem grupowym.
W książce autorka niby nie pokazała nic niesamowitego. Nie ma charakterystycznego dla niej szokującego zakończenia, które powala na kolanach (co wcale nie oznacza, że mi się nie podobało). To historia, która mogła wydarzyć się naprawdę na pewno inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami. Autorka pokazuje, że mimo planów, wszystko może zawalić się jak domek z kart. A przecież nikt z nas nie lubi, gdy niszczone są jego marzenia. Niestety na niektóre rzeczy nie mamy wpływu.
Jeszcze w zeszłym roku książka uznana byłaby za totalną fikcję literacką. Dziś jest prawdą i historią jakich wiele. Mam nadzieję, że niedługo pozostanie tylko przykrym wspomnieniem, ale dopóki to nie nastąpi jej treść jest jak najbardziej aktualna. Mam nadzieję, że kiedyś będziemy mogli się z tego śmiać.
Polecam! Szybko i przyjemnie się czytało:)
Lubicie książki Patrycji?
Mam w planie poznać twórczość Patrycji Strzałkowskiej i mam nadzieję, że uda mi się zrobić to niedługo. Ta książka jest w moich planach.
OdpowiedzUsuńpodoba mi się okładka i ten gorący klimat, nie zawsze musi być dużo erotyki żeby zbudować odpowiedni nastrój ;-)
OdpowiedzUsuńSporo słyszałam o tej książce, ale sama jakoś nie miałam okazji jeszcze jej przeczytać :)
OdpowiedzUsuńKsiążka ma rewelacyjną okładkę, już ją widziałam w sieci kilka razy. Nie spotkałam się z książkami tej autorki, ale tę na pewno przeczytam, już nawet mam zapisany tytuł na mojej liście.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, rok 2020 zostanie przez nas zapamiętany na długo. O książce słyszę po raz pierwszy, nie miałam okazji poznać jeszcze twórczości tej autorki. :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze nic od tej autorki, ale mam w planach poznać jej twórczość. Przybijam piątkę wirtualną też niedawno siedziałam na przymusowej kwarantannie :)
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł na książkę. Ale odniosę się do okładki: ciekawi mnie czy w dobie pandemii taka maseczka byłaby uważana za wystarczającą. W końcu to maska :D
OdpowiedzUsuń