poniedziałek, 2 listopada 2020

"Zaproszenie na śmierć" Alfred Siatecki - recenzja

"Zaproszenie na śmierć" Alfred Siatecki , Oficynka

Powieści kryminalne w ostatnim czasie zaczynają królować w mojej biblioteczce. Czy powieści kobiece mogą czuć się zagrożone? Jeszcze nie. Ale kryminały lubię i coraz częściej po nie sięgam. Niedawno miałam okazję przeczytać kolejną kryminalną powieść z Wydawnictwa Oficynka. Zaproszenie na śmierć Alfreda Siateckiego to czwarta część serii o dziennikarzu śledczym Danielu Jungu. Jesteście ciekawi, czy książka mi się podobała? Koniecznie czytajcie dalej.


Bezlitosny szlak mordercy.

W apartamencie profesora inżynierii biomedycznej Bolesława Witkowskiego znaleziono zwłoki kobiety, a on sam znika bez śladu. Komisarz Jacek Syski zaczyna drobiazgowe śledztwo. Dochodzi jednak do kolejnych brutalnych morderstw, a sprawa coraz bardziej się komplikuje. Na pomoc policji przychodzi Daniel Jung.

"Zaproszenie na śmierć" Alfred Siatecki , Oficynka

Z twórczością Alfreda Siateckiego nie miałam wcześniej do czynienia. Nie znałam go nawet, ale z miłą chęcią sięgnęłam po jego książkę. Kryminału raczej nie da się zepsuć - tak zawsze myślałam. Skoro ktoś pisze książki o tajemnicy, śledztwie i kryminalnych zagadkach, musi się na tym znać, prawda? Niestety kryminał da się zepsuć tak jak każdą inną książkę. A mi jest przykro, że musiałam akurat na taki "zepsuty" kryminał trafić. 

"Zaproszenie na śmierć" Alfred Siatecki , Oficynka

Książka jest podzielona na cztery części. Prolog, dwie części główne i epilog. 

W prologu poznajemy wszystkich bohaterów, których znajomość będzie potrzebna nam do zrozumienia całości fabuły, dlatego ważne jest by się już na początku książki skupić. I to skupienie jest potrzebne podczas czytania całej książki. Wystarczy się raz rozkojarzyć, a wcale nie jest to trudne, i od razu nie wiadomo o co chodzi. 

Pierwsza część książki to próba rozwikłania zagadki tajemniczej śmierci kobiety, która zostaje znaleziona w apartamencie profesora Witkowskiego. Choć książka miała być częścią serii o dziennikarzu Danielu Jungu, to jego imię w tej części pada może kilka razy. Mężczyzna jest w tym czasie na urlopie. Mhm...

Dziennikarz pojawia się dopiero w drugiej części książki i tu odetchnęłam z ulgą, ponieważ w końcu zaczyna coś się dziać.

Całość czytałam ponad tydzień, co jak na moje pochłanianie książek w dwa wieczory, uważam, za ogromne nieporozumienie. Sam pomysł na książkę jest ciekawy. Wątek kryminalny z medyczną aferą w tle, jest potencjałem do napisania dobrej historii. Jest intryga, jest morderstwo, a nawet kilka morderstw. Tajemnicze postacie i bohaterowie, którzy mają swoje za uszami, też zapowiadali się ciekawie. Jednak autor moim zdaniem nie umiał wykorzystać potencjału tej historii. Miał dobry pomysł i niestety nie poradził sobie z wykonaniem. I nie tylko ja tak uważam. Wystarczy wejść na stroną Lubimy Czytać, gdzie książka ma raczej średnie oceny, a ich średnia wychodzi trochę ponad 6.  

Wszystko jest winą narracji, długich i nudnych opisów wszystkiego co zbyteczne. Autor nie potrafi skupić nie na jednej rzeczy. Opisuje wszystko dookoło, każdy szczegół ubioru bohaterów, ich relacje rodzinne i pół historii ich życia, co w pewnym momencie zaczynało mnie nudzić, a wręcz irytować. Przykładem może być to, gdy jeden z bohaterów wchodzi do pokoju,  a autor zamiast skupić się na nim i tym co miał w danym momencie zrobić lub powiedzieć, opisuje milion niepotrzebnych rzeczy. A gdy kończy to robić, nie pamiętam po co ten bohater przychodził i o co miał zapytać. Cała książka wypełniona jest takimi niepotrzebnymi opisami. Podczas czytania miałam również wrażenie, że narracja wlekła się niemiłosiernie, śledztwo stało w miejscu, i bym już tak zmęczona czytaniem, że miałam ochotę wielokrotnie odłożyć książkę na półkę. 

Nieudolność policji pokazywana jest przez pół książki, a w momencie gdy z urlopu wraca Daniel Jung, w końcu akcja nabiera tempa. Niby dobrze, ale z drugiej strony oznacza to, że policja nie jest nikomu do szczęścia potrzebna. I żeby jeszcze finał był zaskakujący, to bym autorowi wybaczyła. Ale tu poległ już całkowicie. Możliwe, że końcówkę odebrałabym inaczej, gdyby cała akcja książki była wartka, ale w momencie przeczytania ostatniego zdania z moich ust wyrwało się tylko słowo : serio? I nie było to wypowiedziane dlatego, że autor mnie zaskoczył pozytywnie. Natomiast ucieszyłam się, że to już koniec. 

"Zaproszenie na śmierć" Alfred Siatecki , Oficynka

Nie lubię pisać negatywnych opinii. Uważam, że każdemu autorowi należy się szacunek i zawsze trzeba szukać w książce pozytywnych cech. Natomiast książka ma sprawiać nam przyjemność. Zgodzicie się ze mną, prawda? Natomiast tu czytałam, bo musiałam. I z utęsknieniem wyczekiwałam końca. Historia ma potencjał i gdyby nie rozwlekła narracja i miliony zbędnych opisów, to mogłaby być ciekawa. I to zakończenie - jakby napisane na siłę, bo trzeba książkę skończyć, ale pomysłu na nie raczej nie było. Ostatnie zdania epilogu sugerują, że powinna być kontynuacja. Ale szczerze mówiąc, nie bardzo wiem jakby to miało dalej wyglądać.

Kroplą przepełniającą czarę goryczy jest również korekta, która niestety zawiodła. Pomylone imiona, barki przecinków, nie jest dobrze. Szkoda...









 

10 komentarzy:

  1. Nie lubię, kiedy opisy wydarzeń czy bohaterów są zbyt długie. Wiem, że to zniechęca do dalszego czytania. Uwielbiam akcje, trzymanie w napięciu, ale musi być to coś, co sprawi, że nie można oderwać się od książki. Ciekawa jestem jak ja bym to odczuła w tym przypadku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja znowu odwrotnie, ostatnio coraz częściej sięgam po powieści kobiece, jednak kryminały nadal uwielbiam i zawsze będzie dla nich miejsce w mojej biblioteczce. Po tę książkę, o której piszesz, raczej nie sięgnę. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. nie dzięki, ale już po tytule po nią nie sięgnę.. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie spodziewałam się że jest tak kiepsko.. Skoro ciebie nie przekonała, to mnie co rzadko czytam z pewnością nie przekona.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czasem tak jest że opis książki bardzo nas zainteresuj i niestety sama książka już nas męczy. Też tak miałam kilka razy i po prostu odkładałam wówczas tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  6. nie lubię takich długich opisów, bo zupełnie wytrącają mnie z uwagi na tym, na czym konkretnie się skupiam, także podziękuję za tę książkę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Trochę szkoda, że książka nie jest w Twoim guście. Mnie tak zauroczyła ta okładka, ze już już myślałam, że i u mnie ja znajdę. Ale jak zakończenie nie jest wbijające w fotel to trochę taki smuteczek.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tytuł to raczej mnie odstrasza a nie przyciąga. Sama nie wiem czy skusze się na nią.

    OdpowiedzUsuń
  9. Takie długie opisy i zwracanie uwagi na szczegóły w książkach mnie nudzą i zniechęcają. O tej książce wcześniej nie słyszałam, ale nie jestem nią zainteresowana

    OdpowiedzUsuń
  10. Zgadzam się z Tobą, że czytanie powinno być przyjemne i relaksujące dla nas. Błędy niestety tego nie umilają.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję Ci za odwiedzenie mojego bloga i każdy pozostawiony przez Ciebie komentarz. Motywuje mnie to działania.

Komentując post wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych, które odbywa się na podstawie zgody użytkownika na przetwarzanie danych osobowych (art. 6 ust. 1 lit a RODO z dn. 25.05.2018)