Z książkami Katarzyny Mak jest jak ze świątecznymi pierogami. Nie zawsze wychodzą przepyszne. Czasami zdarza się tak, że nic dobrego z nich nie wychodzi i niestety przekonałam się o tym boleśnie kilka razy. Na szczęście „Jego wysokość prezes" to książka, która udźwignęła temat niedobrych pierogów i nieciekawych opowieści, dając mi w te święta historię, o której z przyjemnością Wam opowiem. Usiądźcie wygodnie, sprawdźcie, gdzie książka jest w najniższej cenie i dodajcie ją do koszyka. I uwierzcie mi na słowo, że naprawdę warto ją sobie podarować.
„Jego wysokość prezes" to Katarzyna Mak w szczytowej formie. Nie ma absolutnie niczego, co mnie w tej książce denerwowało, a musicie wiedzieć, nie wszystkie książki autorki mi się podobają.
Fabuła książki nie jest skomplikowana, jednak główni bohaterowie wprowadzają do tej historii urok, tym samym robiąc robotę. Sam pomysł mi się podoba i według mnie autorka idealnie to sobie wymyśliła i jeszcze lepiej pomysł zrealizowała, dając mi ogromną przyjemność z poznawania historii Emmy i Liama.
Zacznijmy od okładki. Podoba mi się w niej wszystko, choć nie do końca odzwierciedla to, co w książce możecie znaleźć. Przynajmniej na początku nie odzwierciedla, ale na tym muszę poprzestać, by nie zdradzić szczegółów. 310 stron, duża czcionka i choć wydaje się, że to mało jak na książki Pani Mak, to zapewniam Was, że jej długość jest idealna.
Co znadjdziecie w tej książce? Jest dwoje głównych bohaterów. Prawniczka Emma, która po bolesnej życiowej porażce, wraca na wieś do domu babci i absolutnie nie zamierza stamtąd wyjeżdżać. Liam, to ambitny chłopak, który zostaje zmuszony przez dziadka do wyjazdu do Nowego Jorku w celu ratowania firmy swojego młodszego brata. Nie jest tym pocieszony, ale słowo starszego pana to świętość. Za nic w świecie nie można mu odmówić. Natomiast babcia Emmy namawia dziewczynę, bo pomogła odzyskać jej to, co ukradł kiedyś jej wspólnik. Dziewczyna wyrusza do Nowego Jorku pomóc babci odnaleźć nikczemnika i odzyskać pieniądze, które pomogą kobietom przetrwać zimę na wsi. Wszystko komplikuje się gdy Liam i Emma poznają się niby przypadkiem i dziewczona zostaje przez niego zatrudniona w charakterze asystentki.
Książka pełna jest niespodziewanych zwrotów akcji i dobrze przemyślanych scen. Bohaterowie nie dają sobie w kaszę dmuchać, mają silne charaktery i dlatego dochodzi między nimi do spięć i nieporozumień. Emmie potrzebne są pieniądze, a firma Lima dobrze płaci, więc dziewczyna mu pomaga. Liam choć ma milion wątpliwości, nie pozwala odejść dziewczynie, która w końcu wprowadza ład i porządek do zaniedbanej firmy brata. Od złości, poprzez uszczypliwości, nieporozumienia do sympatii, a później do miłości. Jaki będzie finał tej historii? Niespodziewany i nieprzewidywalny. A przynajmniej ja byłam bardzo zaskoczona, tym co Katarzyna Mak wymyśliła.
Jeśli lubicie książki, które wciągają od pierwszej strony a ich fabuła zapowiada się wyśmienicie, to właśnie „Jego wysokość prezes" jest pozycją idealną dla Was. Świetnie wykreowani bohaterowie i miłość, która pojawia się znienacka, czego chcieć więcej? Jeszcze nie wiecie, co autorka wymyśliła na końcu. To dopiero jest spektakularne zakończenie! W tej książce podoba mi się dosłownie wszystko i jestem pewna, że i Was ta pozycja zachwyci.
Książkę mogłam przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa Editio Red.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję Ci za odwiedzenie mojego bloga i każdy pozostawiony przez Ciebie komentarz. Motywuje mnie to działania.
Komentując post wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych, które odbywa się na podstawie zgody użytkownika na przetwarzanie danych osobowych (art. 6 ust. 1 lit a RODO z dn. 25.05.2018)